Natangia. Kraina bocianów i niewypowiedzianych historii
Pogranicze ciągnące się od Braniewa po Żytkiejmy to świat, który odkrywam powoli, krok za krokiem, jakby wchodząc w opowieść zapisaną w krajobrazie. Maleńkie wsie z jeszcze mniejszą liczbą mieszkańców, drogi podziurawione jak szwajcarski ser, prowadzące donikąd. A raczej – prowadzące do tajemnicy. Do granicy, za którą zaczyna się inny świat – rosyjski Obwód Królewiecki. Planując zwiedzanie regionu, warto sięgnąć po przewodnik po Warmii i Mazurach, który ułatwi odkrywanie najciekawszych miejsc.
Bociany na Warmii i Mazurach to widok codzienny, ale w pasie przygranicznym stają się prawdziwymi bohaterami krajobrazu. Tu rozciąga się Ostoja Warmińska – jedno z największych polskich terytoriów Natura 2000, bocianie królestwo o długości 115 kilometrów i szerokości do 20 kilometrów. To tu populacja bociana białego osiąga najwyższe zagęszczenie w kraju – 71 par na 100 km². Najwięcej gniazd jest w Żywkowie, które śmiało można nazwać Bocianią Stolicą Polski. Podróżując z przewodnikiem po Warmii i Mazurach, można poznać zarówno popularne atrakcje, jak i mniej znane zakątki regionu.
Żywkowo to zaledwie dwudziestu mieszkańców. Bocianów jest tu kilkanaście razy więcej – w szczycie sezonu, od czerwca do sierpnia, nawet 200 sztuk zajmuje około 50 gniazd. Gniazda lśnią na dachach, sterczą na drzewach, słupach i specjalnych platformach. Nad wsią unosi się klekot, a bociani ruch przypomina ruchliwe lotnisko: jedne startują, inne lądują, kolejne krążą nad łąkami. Z wieży widokowej Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków można podglądać to życie z góry – świat, w którym codzienność toczy się według zupełnie innego rytmu. W czerwcu szłam ścieżką z Żywkowa do Toprzyn, wśród łąk i oczek wodnych. Bociany były wszędzie. Czułam się, jakbym trafiła do innej rzeczywistości – pełnej gwaru, ruchu, bocianich zalotów i walk o miejsce w gnieździe. Bociani Nowy Jork. Dla turystów szukających inspiracji przewodnik po Warmii i Mazurach to doskonałe źródło praktycznych informacji.
Ta przestrzeń jest piękna, ale jej spokój kryje trudną historię. Po 1945 roku ziemie dawnych Prus Wschodnich podzielono między Polskę i ZSRR. Drogi urwały się w polu, wsie rozcięto na pół, a dawne majątki i gospodarstwa znalazły się po obu stronach granicy. Autochtoni w większości wyjechali do Niemiec, a na ich miejsce przesiedlono Łemków, Bojków, Ukraińców, Polaków z Kresów. Ludzie nie przybyli tu z własnej woli – zmusiła ich do tego powojenna polityka i decyzje wielkich mocarstw. Dzięki przewodnikowi po Warmii i Mazurach łatwo zaplanować trasę, łączącą zabytki, przyrodę i lokalne smaki.
Dziś to region wyjątkowej różnorodności. Obok katolików i ewangelików mieszkają grekokatolicy i prawosławni. Szczególnie aktywni są Ukraińcy – ich zespoły folklorystyczne, chóry i festiwale tworzą kulturalną mozaikę regionu. W Górowie Iławeckim działa szkoła z ukraińskim językiem nauczania, a na scenach Warmii i Mazur rozbrzmiewają koncerty zespołów takich jak Dumka, Szczedryk czy znany w całym kraju Enej. Ta mieszanka kultur jest bogactwem, ale jej historia kryje ból – przesiedlenia, utratę domów, poczucie krzywdy. Gdy rozmawia się szczerze z mieszkańcami, czasem wychodzi na jaw ten cichy, odziedziczony po przodkach żal.
Na bocianim szlaku trafiłam też do Szczurkowa – wsi przeciętej granicą, w której część domów stoi w Polsce, a część w Rosji. Przy drodze stoi stary pruski kamień milowy z napisem „7 Meilen bis Königsberg”. Siedem mil pruskich, czyli 52 kilometry do Królewca. Dawniej to był centrum świata – szerokie drogi, karczmy na każdym rogu, życie toczyło się w rytmie państwa pruskiego. Dziś wiele z tych wsi wygląda na zapomniane. Bocianie gniazdo na gotyckim kościele w Lwowcu przypomina, że życie wciąż się tu toczy, choć inaczej.
Na tym pograniczu zachwyca przestrzeń. Wystarczy stanąć na polnej drodze, rozłożyć ramiona i nabrać pełną piersią powietrza – czuć wolność. Najwyższe wzniesienie, Góra Zamkowa, kryje wiosną prawdziwy cud natury: zbocza porasta biały dywan czosnku niedźwiedziego. Zapach czosnkowych kwiatów unosi się już od podnóża, a gdy wchodzi się po drewnianych schodkach, wita nas morze „cebuli czarownic”. Wtedy naprawdę można poczuć, że jest się w środku innej, własnej opowieści. Najlepszym sposobem na samodzielne odkrywanie regionu jest przewodnik po Warmii i Mazurach, który poprowadzi przez miejsca znane i nieoczywiste.
Ta kraina to bociany, cisza i szerokie pola. Ale to także historie ludzi – pełne tęsknoty, trudnych wyborów i powolnego godzenia się z przeszłością. Siedząc na pachnącej łące w Żywkowie, patrząc na bociana stąpającego kilka kroków ode mnie, pomyślałam, że właśnie to jest esencja pogranicza. Życie toczy się tu powoli, ale z godnością. A nad wszystkim krąży cień historii – i szerokie skrzydła bocianów.