Z Rynu do Nakomiad na rowerze
W cyklu „Mazury przewodnik” zabieram Was na wycieczkę rowerową ze startem w mazurskim Rynie. Udamy się do pałacu i manufaktury kafli w Nakomiadach. Pokonamy około 35 km na trasie Ryn – Krzyżany – Koczarki – Nakomiady – Godzikowo – Nakomiady – Salpik – Knis – Ryn.
SŁUCHAJ W WERSJI AUDIO >> LINK DO PODCASTU
To co? Ruszamy z przewodnikiem po Mazurach. Z Rynu kierujemy się drogą asfaltową w kierunku do wsi Krzyżany. Na około 1 km przed wsią Krzyżany w lesie po prawej stronie drogi na zboczu niewielkiego wzgórza znajduje się głaz narzutowy, będący pomnikiem przyrody. Głaz leży ok. 30 m od drogi na ostatnim pagórku przed wyjazdem z lasu, za małym bagnem. Można do niego dojść trawiastą leśną ścieżką i rozglądać się za nim w lesie po prawej stronie po około 30 m. Jest to ciemnoróżowy granit grubokrystaliczny o obwodzie 10,5 m i 1,8 m wysokości. W okresie letnim, ze względu na bujną roślinność, głaz jest trudno dostępny – łatwiej go dostrzec podczas wycieczki z przewodnikiem po Mazurach wczesną wiosną, późną jesienią i zimą.
Głazy narzutowe, które spotykamy na Mazurach (i w ogóle w północnej Polsce), to pamiątki po działalności lądolodu w epoce lodowcowej. Podczas ostatniego zlodowacenia bałtyckiego (ok. 115–12 tys. lat temu), potężny lądolód przesuwał się z północy Europy w stronę południa. Zrywał i zabierał ze sobą fragmenty skał z podłoża Skandynawii, Finlandii czy Karelii.
Gdy klimat ocieplał się, lądolód topniał, a niesiony przez niego materiał osadzał się na przedpolu. Część była drobna – tworzyła piaski, gliny, żwiry – ale większe bloki skalne po prostu zostawały tam, gdzie stopił się lód. Najczęściej są to granity, gnejsy, sjenity, porfiry i inne skały krystaliczne typowe dla obszaru skandynawskiego. Ich rozmiary bywają różne – od kamieni wielkości pięści po kilkudziesięciotonowe głazy. Wiele z tych olbrzymów ma dziś status chronionych pomników przyrody, ponieważ są cennymi świadectwami geologicznej historii regionu. Na Mazurach takie głazy można spotkać na polach, w lasach, a nawet w miastach (często wykorzystywano je do budowy fundamentów, dróg lub przerabiano na kamienie młyńskie). Są dowodem na to, jak daleko i z jaką siłą lodowiec potrafił transportować materiał skalny.
Zaraz przed wsią Krzyżany po prawej stronie znajdują się też ruiny potężnego schronu. Można do niego podejść z drogi. To schron należący do Giżyckiego Rejonu Umocnionego. Miał wyjątkowo grube ściany ścianach (2 metry żelbetonu). Znajdowały się w nim dwie strzelnice karabinów maszynowych oraz urządzenie obserwacyjne. Obecnie jest ruiną, ale zachował swój pierwotny kształt.
Giżycki Rejon Umocniony to niemiecka linia umocnień wojskowych, budowana w okolicach Giżycka na Mazurach od lat 30. XX wieku w celu ochrony wschodniej granicy III Rzeszy. Był to system fortyfikacyjny, który rozbudowywany był przez Niemców w ramach ich szerszego planu fortyfikacji wschodniej granicy.
Po wjeździe do wsi Krzyżany przy skrzyżowaniu po prawej stronie drogi zobaczymy stary mazurski cmentarz ewangelicki oraz płytę ku pamięci mieszkańców Krzyżan i Knisu, którzy żyli na Mazurach przed 1945 rokiem i zostali pochowani na tym cmentarzu.
Cmentarze ewangelickie na Mazurach to niezwykle wymowny element krajobrazu kulturowego regionu – ciche świadectwo wielowiekowej obecności społeczności protestanckich, głównie Mazurów i Niemców. Rozsiane po wsiach i miasteczkach, często ukryte wśród lasów lub na skraju pól, zachwycają prostotą i surową symboliką. Spotkać tam można omszałe krzyże z żeliwa, kamienne stele, a także nagrobki z inskrypcjami w języku niemieckim lub po mazursku. Wiele z nich popadło w zapomnienie po II wojnie światowej, gdy dawni mieszkańcy opuścili te ziemie, jednak coraz częściej są przedmiotem opieki lokalnych stowarzyszeń i pasjonatów historii.
Tuż przy cmentarzu w Krzyżanach, przy przydrożnym krzyżu na rozstaju dróg znajduje się fragment (tablica) pomnika, który niegdyś upamiętniał mieszkańców okolicy poległych w czasie I wojny światowej. Na Mazurach pomniki upamiętniające I wojnę światową tworzą charakterystyczny element krajobrazu kulturowego regionu. Powstawały głównie w latach 20. XX wieku z inicjatywy lokalnych społeczności i parafii, które chciały uczcić mieszkańców poległych na frontach wielkiej wojny. Najczęściej były to proste obeliski, tablice przykościelne, kamienne krzyże lub niewielkie monumenty ustawione w centralnych punktach wsi, na skwerach czy przy cmentarzach. Dziś, choć część z nich uległa zniszczeniu lub utraciła pierwotne inskrypcje, wciąż stanowią cenne świadectwo historii regionu i przypominają o czasach, gdy Mazury były areną działań wojennych i dramatów ludzkich podczas I wojny światowej.
Na terenie wsi zachowało się kilka ciekawych, starych domów. Przed końcem Krzyżan opuszczamy asfalt i skręcamy w prawo w polną drogę gruntową, która zaprowadzi nas do Koczarek. Wjazd w drogę na Koczarki nie jest oznakowany – znajduje się za domem nr 7 i początkowo prowadzi brukową drogą pod górę. Wrażenie robi imponująca kamienna mazurska stodoła, którą mijamy po prawej stronie naprzeciwko znaku końca Krzyżan.
Droga szutrowa między Krzyżanami i Koczarkami miejscami jest pagórkowata, jednak odcinek nie jest długi, a pejzaże łagodzą trudy pedałowania. Jedziemy między rozłożonymi na wzgórzach polami i niewielkimi odcinkami lasu. W Koczarkach wjeżdżamy na drogę asfaltową.
W Koczarkach zobaczymy XIX-wieczny dwór obecnie będący własnością prywatną. Dwór ma typową formę rezydencji ziemiańskiej: prostokątny rzut, dwuspadowy dach, ściana kolankowa. Z zabudowań folwarcznych w dobrym stanie zachowały się także spichlerz, stajnia, wozownia, chlewnia, kuźnia i obora.
Pałace i dwory w dawnych Prusach to wyjątkowe zjawisko kulturowe, będące świadectwem wielowiekowej obecności niemieckiej arystokracji oraz ziemiaństwa na ziemiach dzisiejszej Warmii i Mazur. Rozsiane wśród jezior i lasów rezydencje powstawały od XV do pocz. XX wieku, łącząc funkcje reprezentacyjne z zarządzaniem majątkiem ziemskim. Ich architektura odzwierciedlała zmieniające się style – od gotyku przez barok po klasycyzm, neogotyk czy eklektyzm. Towarzyszyły im rozległe parki krajobrazowe, folwarki i ogrody użytkowe. Były centrami lokalnego życia gospodarczego, kulturalnego i towarzyskiego, a także miejscem kontaktu różnych tradycji. Po II wojnie światowej wiele z tych obiektów uległo zniszczeniu lub zostało przekształconych.
W Koczarkach w czasie II wojny światowej znajdował się obóz jeniecki będący podobozem Stalagu IA w Stabławkach. Stalag IA Stablack to niemiecki obóz jeniecki z przeznaczeniem dla podoficerów i szeregowców wojsk lądowych, utworzony we wrześniu 1939 roku, w północnej części dawnego niemieckiego poligonu Stablack, znajdującego się w obecnych Stabławkach i Kamińsku w gminie Górowo Iławeckie. Stalag IA Stablack był największym obozem jenieckim w Prusach Wschodnich.
W 1944 roku w Koczarkach na co najmniej 6 tygodni w budynkach gospodarczych tutejszego majątku zakwaterowano około 3000 jeńców wojennych i robotników przymusowych. Byli to przede wszystkim obywatele Francji, Polski i Związku Sowieckiego. Ich głównym zadaniem było kopanie rowów przeciwczołgowych, które miały przyczynić się do powstrzymania marszu zbliżającej się Armii Czerwonej.
W trakcie funkcjonowania obozu w Koczarkach zmarło, głównie na dezynterię, 13 więźniów, których pochowano na miejscowym cmentarzu. Dezynteria to ostra choroba jelitowa wywoływana przez bakterie lub pasożyty. Charakteryzuje się zapaleniem jelita grubego i prowadzi do częstych, bolesnych biegunek z domieszką śluzu, ropy lub krwi. Objawom często towarzyszą gorączka, bóle brzucha, odwodnienie i ogólne osłabienie organizmu. Choroba szerzy się głównie przez skażoną wodę i żywność albo kontakt z osobą zakażoną, dlatego jest szczególnie groźna w miejscach o złych warunkach sanitarnych.
Cmentarz w Koczarkach to jeden z nielicznych cmentarzy ewangelickich czynny do dziś. Groby nieznanych z nazwiska robotników przymusowych znajdują się na końcu cmentarza. Znaczy je 13 krzyży oraz pamiątkowy głaz z tablicą ku pamięci jeńców wojennych i robotników przymusowych z podobozu Stalag 1 A w Koczarkach. Cmentarz znajduje się przy samej drodze na końcu wsi i jest łatwo dostępny.
Na skrzyżowaniu Mrągowo-Kętrzyn skręcamy w prawo w kierunku do Kętrzyna. Po lewej stronie drogi w dali rozciąga się doskonale widoczny park przy pałacu w Nakomiadach.
Po wjechaniu do wsi Nakomiady zobaczymy kościół pw. Św. Józefa. Świątynia w Nakomiadach nie figurowała w spisie parafii diecezji warmińskiej przed 1525 rokiem, choć w zapisie lokacyjnym wsi przewidziano cztery łany ziemi na jego utrzymanie. Pierwsza wzmianka o świątyni pw. św. Antoniego pochodzi z 1554 roku. Najprawdopodobniej obsługiwał ją kapelan krzyżacki z zamku w Rynie. W 1556 roku powstała samodzielna parafia protestancka. W 1932 roku kościół przeszedł gruntowny remont – drewnianą wieżę zastąpiono murowaną, dobudowano kruchtę i zakrystię, a XVII-wieczny ołtarz przesunięto do ściany. Według podań pod kościołem znajdowała się krypta z tunelami prowadzącymi do dawnego zamku krzyżackiego. Po II wojnie światowej świątynia została odkupiona przez wspólnotę katolicką, a w 1978 roku poświęcono ją ku czci św. Józefa. Parafia katolicka została oficjalnie erygowana w 1980 roku.
Poległych w I wojnie światowej upamiętnia niewielki pomnik znajdujący się przed kościołem przy przydrożnym krzyżu.
W Nakomiadach, przy skrzyżowaniu dróg z drogowskazem na Zalesie Kętrzyńskie pomiędzy klombami kwiatów, znajduje się dawny głaz pamiątkowy poświęcony kanclerzowi Otto von Bismarckowi. Został on wystawiony przez mieszkańców wsi w 1899 roku, rok po śmierci Bismarcka. Obelisk, z niemiecką inskrypcją, stanowił wyraz hołdu dla „żelaznego kanclerza”. Po II wojnie światowej pomnik został przewrócony i zapomniany. W 2005 roku głaz został ponownie odkryty i odnowiony z inicjatywy miejscowej społeczności. Lokalne władze wsparły ten projekt, jednak decyzja spotkała się z kontrowersjami. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz wojewoda warmińsko-mazurski uznali odnowienie pomnika za niezgodne z przepisami, ponieważ nie uzyskano ich zgody na takie działanie. Spór podzielił społeczność województwa warmińsko-mazurskiego i wywołał ogólnopolską debatę. Ostatecznie głaz pozostał na swoim miejscu, ale został położony na boku. Nie pełni roli pomnika.
Otto von Bismarck (1815–1898) jest postacią kontrowersyjną z kilku powodów, wynikających zarówno z jego działań politycznych, jak i z ich długofalowych skutków. Bismarck był architektem zjednoczenia Niemiec w 1871 roku poprzez serię wojen: z Danią (1864), Austrią (1866) i Francją (1870–1871). Choć umocniło to Niemcy jako państwo narodowe, wojny te przyniosły ogromne straty ludzkie i zniszczenia, a także przyczyniły się do trwałego napięcia w Europie.
Jako kanclerz rządził twardą ręką, stosując pragmatyzm polityczny (tzw. realpolitik), manipulując koalicjami i konfliktami dla osiągnięcia celów państwowych. Krytycy wskazują, że metody te były cyniczne i instrumentalizowały zarówno sojuszników, jak i przeciwników.
Bismarck prowadził walkę z Kościołem katolickim (Kulturkampf) i represje wobec mniejszości narodowych, zwłaszcza polskiej, m.in. w Prusach Wschodnich. Próby germanizacji i ograniczania praw mniejszości narodowych były istotnym elementem jego polityki wewnętrznej.
Chociaż jego działalność doprowadziła do stabilizacji Niemiec w krótkim okresie, po jego odejściu system sojuszy i napięć, które tworzył, częściowo przyczynił się do wybuchu I wojny światowej.
W krajach, które znalazły się pod pruskim panowaniem (np. na ziemiach polskich), Bismarck bywa postrzegany jako symbol ucisku i germanizacji, co sprawia, że upamiętnianie go, np. poprzez pomniki, jest kontrowersyjne.
Reasumując, Bismarck budzi podziw jako wybitny polityk i architekt zjednoczenia Niemiec, ale jednocześnie jest krytykowany za autorytarne metody, represje wobec mniejszości i odpowiedzialność za wojny, które odcisnęły trwałe piętno na Europie.
Największym zabytkiem Nakomiad jest bez wątpienia pałac rodu von Hoverbeck. Został on wybudowany na miejscu wcześniejszej krzyżackiej warowni. Nie wiemy, w jakich okolicznościach została ona zniszczona. W XVII wieku wielki elektor Fryderyk Wilhelm dobra Nakomiady nadał brandenburskiemu dyplomacie Johannowi Hoverbeck za zasługi w uniezależnianiu miast pruskich od Korony Polskiej. Pierwszy pałac został wniesiony w latach 1664 – 1680. W 1705 roku rozpoczęto jego przebudowę, której efekt możemy podziwiać do dziś. Autorem projektu architektonicznego jest cieszący się w swoich czasach ogromnym uznaniem warszawski architekt Józef Piola. Zaprojektował on pałac w duchu baroku holenderskiego.
Józef Piola (ur. ok. 1669 w San Mamete, na pograniczu włosko-szwajcarskim; zm. 11 grudnia 1715 w Warszawie) był architektem pochodzenia włoskiego, działającym w Polsce w epoce baroku. Przybył do Polski za sprawą swojego kuzyna, Józefa Bellottiego, przed rokiem 1693. W 1715 roku został mianowany architektem królewskim przez króla Augusta II.
Piola zaprojektował i współtworzył szereg obiektów sakralnych i rezydencjonalnych. Do jego najważniejszych realizacji należą: pałac w Nakomiadach — jedna z jego bardziej znanych rezydencji, kościół św. Ducha w Warszawie, klasztor i kościół (oraz kolegium) Pijarów w Szczuczynie, klasztor Paulinów we Włodawie.
Hoverbeckowie posiadali swoje włości przez 136 lat. W 1789 roku pałac oraz dobra nabył Friedrich Redecker, urzędnik pruski. W okresie międzywojennym, w wyniku kryzysu, majątek podupadł. W 1932 roku został wystawiony na licytację i przejęty za długi przez nowego właściciela Paula Gerharda Goertza. Redeckerowie jednak pełnili funkcję zarządców tych dóbr (aż do 1945 roku).
Pałac ma ciekawe 2-kondygnacyjne, sięgające 7 m pod ziemię, piwnice, będące pozostałością po stojącym tu wcześniej budynku. Podczas modernizacji obiektu odkryto także tajemniczy tunel pod pałacem oraz 800 butelek radzieckiego szampana, służących za fundament ziemnej rampy. Dziś funkcjonuje tu hotel, w którym z niezwykłą dbałością podchodzi się do detali. Wielbiciele designu będą zachwyceni. Pałac otacza przepiękny park krajobrazowy z alejami i starym drzewostanem z ponad 300-letnimi drzewami. Najstarszy, 330-letni jesion nazwany został imieniem ostatniego Redeckera – Eberhard.
Na terenie parku znajduje się neogotycka kaplica. Wybudowana została w 1857 roku na zlecenie Hermana i Augusty von Redecker po śmierci ich dwóch synów, młodszego 2-letniego, który zmarł na skutek choroby, oraz starszego 17- lub 18-letniego, który zginął tragicznie podczas manewrów wojskowych. W kaplicy znajdował się rodzinny grobowiec, w którym do lat 30. XX wieku chowano zmarłych członków rodu. W 1934 roku wszystkich pochowanych w mauzoleum przeniesiono w uroczystej procesji na pobliski cmentarz rodowy w Godzikowie.
Park przypałacowy w Nakomiadach udostępniony jest dla zwiedzających. W cenie biletu można obejrzeć także znajdującą się tu unikatową manufakturę kafli. Kafle wykonywane w Nakomiadach są niepowtarzalne – robione są ręcznie według ściśle określonych od wieków zasad. Kafle produkowane są tu tradycyjnie i na każdym etapie tylko i wyłącznie ręcznie – od przygotowania modelu i form przez odlewanie i wypalanie aż po niezwykle precyzyjne zdobienie. Tutejsza manufaktura ma wielowiekową tradycję – utworzono ją ponad 300 lat temu, w 1704 roku. Została uruchomiona na potrzeby rozbudowy pałacu rodu von Hoverbecków. Pierwotnie głównie wyrabiano i wypalano tu cegły z lokalnych pokładów gliny. Obecnie manufaktura ta jest jedynym w Polsce zakładem ręcznie produkującym kafle i piece według dawnych zasad. Manufakturę w Nakomiadach można zwiedzać, odbywają się tu także warsztaty ceramiczne.
Z pałacem w Nakomiadach wiąże się wiele legend. Jak chociażby ta o podziemnych tunelach. Pałac w Nakomiadach ma rozbudowane piwnice, jedna kondygnacja sięga aż około 7 metrów pod ziemię. Legenda mówi, że z najniższego poziomu wiodły dwa tunele: jeden w stronę dawnego jeziora, drugi— do kościoła. Mówi się także, że istniała jeszcze trzecia kondygnacja podziemi.
Na schodach prowadzących do pałacu zobaczymy odciśnięte w kamieniu serce. Według opowieści, pewna młoda panna zakochała się w rannym oficerze przebywającym w pałacu. Gdy oficer wyjechał, a obiecywał powrót, dziewczyna pogrążyła się w rozpaczy, a w końcu rzuciła się z pałacowego okna na schody. Na jednym ze stopni miał zostać wyryty kamienny kształt serca, znak jej uczucia i tragicznego losu.
Inna legenda opowiada o miłości między panną z pałacu a młodzieńcem ze zwaśnionego rodu. Ojciec dziewczyny nie zgadzał się na ich ślub. Mimo to nocą dziewczyna miała uciec przez okno i z ukochanym odjechać w siną dal. Gdy ojciec odkrył ucieczkę, nakazał zamurować jedno okno, by było symbolem zakazanej miłości. Jak będziecie w Nakomiadach, poszukajcie tego zamurowanego okna.
Opuszczamy pałac w Nakomiadach – po dojechaniu do głównej drogi skręcamy w lewo i jedziemy do Godzikowa. Po wjechaniu do wsi, tuż za znakiem z nazwą wsi, skręcamy w lewo w przepiękną aleję dębową prowadzącą na leśny cmentarz rodu von Redecker. Został on umiejscowiony na wzgórzu, które prawdopodobnie jest dawnym pruskim grodziskiem. Na cmentarzu zobaczymy obelisk ku czci Friedricha von Redeckera, pierwszego z rodu, który przybył do Nakomiad w 1789 roku oraz kilkanaście płyt nagrobnych członków rodziny von Redecker. Zostali tu także pochowani ostatni przedwojenni mieszkańcy pałacu – Eberhard von Redecker (zm. 2005) i jego żona Marie-Elisabeth von Redecker (zm. 2009), którzy musieli uciekać z Nakomiad przed Armią Czerwoną w 1945 roku i potem mieszkali w Niemczach. Po śmierci, zgodnie z ich życzeniem, zostali pochowani na leśnym cmentarzu rodowym w Godzikowie.
Po odwiedzeniu cmentarza Redeckerów w Godzikowie wracamy do Nakomiad i kierujemy się drogą asfaltową, czerwonym szlakiem rowerowym przez Salpik i Knis do Rynu. Po drodze zobaczymy nasyp dawnej kolejki wąskotorowej oraz ruiny schronów. Przy jednym z nich, za wsią Knis, skręcamy w lewo w drogę szutrową będą dawnym nasypem kolejki wąskotorowej. Droga ta znajduje się tuż przed żwirownią. Po pewnym czasie dojeżdżamy do drogi wojewódzkiej nr 642, przecinamy ją i kontynuujemy naszą wycieczkę drogą, którą niegdyś jeździły pociągi wąskotorówki. Doprowadzi nas ona do Jeziora Ołów, wzdłuż brzegu którego dojedziemy do Rynu.
Kolejka wąskotorowa zawitała do Rynu na przełomie XIX i XX wieku. Była to linia Sławkowo-Ryn (18,8 km) będąca częścią tzw. tzw. Kętrzyńskiej Kolei Dojazdowej. W ten sposób Ryn został włączony do sieci lokalnych połączeń kolejowych w tej części Prus. Z Rynu można było dojechać do Kętrzyna czy Mrągowa. W sumie Kętrzyńska Kolej Dojazdowa liczyła ok. 127 km. Kolejka jeździła jeszcze po wojnie. Linię Sławkowo-Ryn rozebrano dopiero w latach 70-tych XX wieku. Obecnie pozostał po niej nasyp, po którym fragmentami poprowadzono drogę. Tor kolejki biegł północnym i wschodnim brzegiem jeziora Ołów – stacja końcowa znajdowała się przy obecnej ulicy Zamiejskiej 2. Trasa tej linii biegła następująco: Ryn – Głąbowo – Knis – Salpik – Bałowo – Nakomiady – Góra Herbowa – Sławkowo – Kętrzyn.
Jezioro Ołów ma długość ok. 1,6 km, a jego powierzchnia wynosi ok. 0,6 km2. Nazwa akwenu nie ma nic wspólnego z ołowiem. Jest to spolszczona wersja dawnej niemieckiej nazwy tego akwenu – Ollof See lub Oloff See. Przed wojną Ołów nazywano także Wald See, czyli Jeziorem Leśnym, która to nazwa jest bardziej adekwatna. Nad Ołowiem znajduje się przyjemne miejskie kąpielisko z wypożyczalnią sprzętu wodnego. Jezioro objęte jest strefą ciszy. Z Ołowia nie przepłyniemy na inny zbiornik wodny. Dookoła poprowadzono wygodną ścieżkę spacerowo-rekreacyjną o długości 4250 m.
Nad Jeziorem Ołów niedaleko plaży, wzdłuż ścieżki spacerowej, zobaczymy charakterystyczne regularne tarasy. Prawdopodobnie jest to pozostałość dawnej średniowiecznej winnicy krzyżackiej. Według legendy okolica dzisiejszego Rynu przypominała przybyłym tu w XIV wieku Krzyżakom rzekę Ren i tamtejsze krajobrazy, dlatego nadali miastu taką a nie inną nazwę. Czy marzyły im się także reńskie wina…. stąd tak rozległa i widoczna w krajobrazie do dziś winnica? Możemy się tylko domyślać. Prawdą jest, że przed wiekami klimat w tej okolicy był dużo cieplejszy. Krzyżacy sprowadzili na teren Prus mistrzów winiarskich z południowych Niemiec i Włoch. W 1379 r. zbiory winogron ze wszystkich winnic Prus Zakonnych wyniosły ponad 600 ton.
Na szczycie wzgórza znajdują się pozostałości cmentarza, dziś już prawie nieczytelne. Możliwe, że w XIX wieku chowano tu ubogich zmarłych z ryńskiego przytułku. Prawdopodobnie grzebano tu także skazańców, których stracono w zamkowym więzieniu. Według niektórych informacji ostatnie miejsce spoczynku znalazło tu także 13 żołnierzy Wehrmachtu, rozstrzelanych za dezercję.
Dojechaliśmy do Rynu, gdzie kończymy naszą wycieczkę.
Magda, Mazury przewodnik