Bartołty Wielkie i okolica (Warmia, przewodnik turystyczny)
W kolejnym artykule z cyklu „przewodnik po Warmii” wybierzemy się na spacer po okolicy wsi Bartołty Wielkie. Oprócz tej miejscowości, odwiedzimy użytek ekologiczny Wzgórza Bartołckie oraz nieistniejące już osady Południewo i Grabowo. Zatoczymy pętlę, by wrócić do punktu startu. Przed nami około 10-km-owa wędrówka przez malowniczy las. Czekają nas delikatne wzniesienia, cztery położone w otoczeniu drzew jeziora (Bartołt Wielki, Dłużek, Południewo i Grabowo Górne), szemrząca rzeka Wardęga oraz piękny las z przewagą świerków i sosen. Okolica, po której będziemy spacerować, administracyjnie przynależy do dwóch gmin – Barczewo i Purda. Przenosimy się zatem na wschód od Olsztyna, ale zostajemy na Warmii.
Zwiedzanie wsi Bartołty Wielkie zaczniemy od kościoła Św. Jakuba Starszego Apostoła. Pierwsza świątynia stanęła tu już w XIV wieku. Obecna pochodzi z przełomu XVII i XVIII stulecia. W 1702 roku została poświęcona przez biskupa Andrzeja Chryzostoma Załuskiego. W XIX wieku kościół został przebudowany, m.in. drewnianą wieżę zastąpiono murowaną. Tworzy ją kilka różnokształtnych brył, a wieńczy hełm z latarenką. Bartołcka dzwonnica prezentuje się bardzo ciekawie i zdecydowanie dominuje nad otoczeniem. Zanim przejdziemy do zwiedzania wnętrza świątyni, warto kilka słów wspomnieć na temat Andrzeja Chryzostoma Załuskiego, który ją konsekrował na początku XVIII wieku.
Andrzej Chryzostom Załuski był biskupem warmińskim w latach 1698-1711. Ze względu na szeroko zakrojoną działalność państwową i piastowane wysokie urzędy, rzadko bywał na Warmii. Angażowała go przede wszystkim polityka krajowa. Znajdował się w bliskim otoczeniu królów Rzeczpospolitej – najpierw Jana III Sobieskiego, a potem Augusta II Sasa. Był m.in. sekretarzem królowej Marii Kazimiery, żony Jana III Sobieskiego. W końcu osiągnął godność kanclerza wielkiego koronnego, stając się tym samym jedną z najważniejszych osobistości w państwie.
Nie zaniedbywał jednak Andrzej Chryzostom Załuski działalności duszpasterskiej na Warmii. Jako biskup warmiński musiał się mierzyć z najazdem Szwedów podczas wojny północnej na początku XVIII wieku, a potem ze straszliwą epidemią dżumy, która zdziesiątkowała Prusy. Załuski był dziejopisem. Pozostawił po sobie liczne pisma, takie jak: mowy polityczne, kazania, listy czy tłumaczenia. Wysuwał śmiałe projekty reform państwa. Przez wielu nazywany był prekursorem oświecenia w Polsce. Załuski zgromadził potężny księgozbiór, który stał się zaczątkiem i częścią sławnej potem Biblioteki Załuskich. Należała ona do najzasobniejszych w Europie. W roku otwarcia, czyli w 1747, zawierała 180 tysięcy druków, 10 tysięcy manuskryptów, tysiące map, atlasów i sztychów. Gabinet fizyczny, obserwatorium astronomiczne i muzeum osobliwości stanowiły jej odrębne działy.
Andrzej Chryzostom Załuski zmarł w Dobrym Mieście, swej ukochanej warmińskiej miejscowości. Zgodnie z jego wolą pochowano go w dobromiejskiej kolegiacie. Poświęcone mu epitafium możemy oglądać do dziś. Mieści się na filarze naprzeciw ambony. Ufundował je swojemu stryjowi Andrzej Stanisław Kostka Załuski, biskup krakowski. Epitafium zwieńczone jest herbem biskupa Junosza, poniżej inskrypcji znajduje się czaszka z piszczelami, w narożach widać natomiast ozdobne listki.
Tymczasem wracamy do wsi Bartołty Wielkie, którą biskup Załuski odwiedził w 1702 roku przy okazji konsekracji tutejszego kościoła. We wnętrzu świątyni uwagę zwraca ołtarz główny, który został wykonany w stylu barokowym ok. 1700 roku. W jego centralnej części znajduje się obraz Św. Jakuba Starszego. Apostoła można rozpoznać po dwóch charakterystycznych atrybutach – lasce i kapeluszu, który w tym przypadku zawieszony jest na plecach świętego. Na obrazie widać scenę, kiedy to Św. Jakub stoi przed Maryją z Dzieciątkiem, posadowionymi na kolumnie.
W Saragossie w Hiszpanii znajduje się świątynia zwana bazyliką Matki Bożej na Kolumnie. Jest ona uważana za pierwszą na świecie świątynię maryjną, ponieważ przechowuje się w niej kolumnę, na której według tradycji Maryja objawiła się apostołowi Jakubowi. Miało to miejsce 2 stycznia 40 roku. Według przekazów tejże tradycji święty Jakub próbował ewangelizować tereny Saragossy, ale z marnym skutkiem. Zniechęcony postanowić powrócić do Jerozolimy. Wówczas pokazała mu się Matka Boża na kolumnie, niesionej przez aniołów i przekonała go do dalszej pracy misyjnej. Być może bartołcki obraz przypomina właśnie tę scenę.
Oprócz obrazu ze Św. Jakubem w ołtarzu kościoła w Bartołtach Wielkich, w medalionach po bokach widnieją postaci Św. Franciszka Ksawerego oraz Św. Ignacego Loyoli, twórców Towarzystwa Jezusowego, czyli zakonu jezuitów. W wyższej kondygnacji zauważymy obraz Św. Józefa z Dzieciątkiem. W zwieńczeniu między rzeźbami aniołów znajduje się monogram, zestawienie trzech liter IHS, czyli imię Jezus. Jest to, powiedzielibyśmy dzisiejszym językiem, logo zakonu jezuitów.
Wiele elementów bartołckiego ołtarza wprost nawiązuje do Towarzystwa Jezusowego. Wydaje się, że nie bez przyczyny. W I połowie XVII wieku właścicielem wsi Bartołty Wielkie był Stefan Sadorski, sekretarz króla Zygmunta III Wazy. To jego staraniem wznowiono kult Maryi w Świętej Lipce. Jego dziełem było także sprowadzenie jezuitów do Reszla i powierzenie im opieki nad świętolipskim sanktuarium. Sadorski, jako właściciel wsi Bartołty, przekazywał dochody z tutejszego młyna wodnego na uposażenie gimnazjum jezuitów w Reszlu. Zatem Towarzystwo Jezusowe było na różnych płaszczyznach związane z Bartołtami. Być może miało to wpływ na wygląd ołtarza tutejszej świątyni.
Możliwe, że na kształt bartołckiego ołtarza wpłynęły również związki biskupa Załuskiego z tym zakonem. Załuski sam był absolwentem jezuickiego gimnazjum, co akurat było powszechne w tamtym czasie. Jezuici bowiem mieli praktycznie monopol na prowadzenie szkół średnich w Rzeczpospolitej. W 1700 roku, czyli na dwa lata przed konsekracją świątyni w Bartołtach, Załuski na zaproszenie jezuitów odwiedził św. Lipkę w dzień Św. Ignacego i wygłosił z tej okazji kazanie, które potem zostało zresztą wydrukowane. Biskup Załuski potrafił i lubił występować publicznie. Był przy tym znakomitym oratorem i świetnym kaznodzieją.
Głównym celem powołanego w XVI wieku zakonu jezuitów było wspieranie Kościoła, a zwłaszcza papieża, w realizacji najtrudniejszych zadań i w walce z najpoważniejszymi zagrożeniami. Jedną z podstawowych zasad działania tego zgromadzenia było bezwzględne posłuszeństwo papieżowi. Jezuici skupili się na pracy oświatowej, organizując największą w dziejach kościoła sieć szkół. Prowadzili także misje. W naszej części Europy ich głównym zadaniem misyjnym było nawracanie ewangelików. Do Rzeczpospolitej jezuitów sprowadził nie kto inny jak biskup warmiński. Był nim Stanisław Hozjusz. Swoją siedzibę przez wieki jezuici mieli w warmińskim Braniewie.
Szczególną uwagę zwraca bartołcka rokokowa ambona. Na uwagę zasługuje drewniany strop z XVIII wieku oraz ciekawa dekoracja stiukowa w prezbiterium. Widoczne jest także dawne tabernakulum ścienne. Wrażenie robi balustrada oddzielająca prezbiterium od nawy. Emporę organową zdobią motywy roślinne. W kościele można zobaczyć płytę nagrobną Michała Łubieńskiego. Jest ona mocno zatarta i słabo czytelna. Widnieje na niej data 1624. Jest to rok urodzenia zmarłego. Płyta pochodzi wiec zapewne z drugiej połowy XVII wieku. Można objeść kościół dookoła, by przyjrzeć się jego murom i pięknym drzwiom.
Kiedy już zwiedzimy kościół w Bartołtach Wielkich, warto rozejrzeć się po jego najbliżej okolicy. Naprzeciwko świątyni, tuż przy skrzyżowaniu z drogą prowadzącą do Kierzbunia, stoi kapliczka z figurą Św. Floriana, który jest patronem strażaków i od wieków chroni od klęski ognia. Życie tego świętego przypadło na okres prześladowań chrześcijan. W młodym wieku został powołany do armii cesarza rzymskiego, Dioklecjana. Florian ujął się za prześladowanymi legionistami chrześcijańskimi, za co został skazany na karę śmierci. 4 maja 304 roku poniósł śmierć męczeńską w nurtach rzeki Enns, na terenie dzisiejszej Austrii. Jego ciało zostało pochowane przez żonę Walerię w pobliżu miejsca, gdzie zginął.
Przypisywano mu obok funkcji wojskowych dowodzenie oddziałem gaśniczym. Według legendy, ocalił płonącą wioskę jednym wiadrem wody. W 1436 roku św. Florian został zaliczony, wraz ze świętymi: Wojciechem, Stanisławem i Wacławem, do głównych patronów Polski.
W bartołckiej kapliczce widzimy go w stroju rzymskiego żołnierza, z proporcem w jednej ręce. W drugiej trzyma wiadro z wodą, którą gasi pożar palącego się u jego stóp budynku. To typowe przedstawienie tego świętego. Kapliczka powstała w końcu XIX wieku. Nie znamy jej autora. Generalnie autorzy warmińskich kapliczek najczęściej pozostawali anonimowi. Nazywano ich „świątkarzami” lub „bogorobami”. Zazwyczaj byli to chłopi-samoucy lub rzemieślnicy – kołodzieje, cieśle czy stolarze. Do kapliczki prowadzą schodki, przed wojną ogrodzona była jeszcze drewnianym płotkiem, co widać na starych zdjęciach.
Gdybyśmy poszli dalej drogą w kierunku Kierzbunia na skraju wsi po prawej stronie zobaczylibyśmy wiejski cmentarz. My jednak idziemy główną drogą przez Bartołty Wielkie.
Niemal naprzeciwko szkoły zobaczymy krzyż z dużą drewnianą figurą Chrystusa, otoczony rosnącymi w narożach czterema dorodnymi lipami. Drzewa przy kapliczkach pełniły swego rodzaju magiczną rolę. Zabezpieczały przestrzeń sacrum. Rzadko można już spotkać kapliczki i krzyże, gdzie nadal rosłyby wszystkie cztery drzewa. Taką sytuację mamy w Bartołtach Wielkich.
We wsi uwagę zwraca przedwojenny wręcz monumentalny budynek szkolny. Dziś też mieści się tu szkoła podstawowa. Na przestronne podwórze prowadzi duża ceglana bramka, na szczycie której, na filarach leżą sporej wielkości kamienne kule. Podobno na budynku szkoły znajduje się odcisk dłoni bohaterów filmu Dwie miłości, wykonany na potrzeby tego obrazu. Film „Dwie miłości” miał premierę w 2002 roku. Zrealizowano go w koprodukcji polsko – niemieckiej. Jedną z głównych ról gra Robert Gonera. Film jest z jednej strony opowieścią o poszukiwaniu dawnych Prus, reportażem o regionie, a z drugiej przeplatają się tu różne wątki miłosne. Kręcono go m.in. w Bartołtach Wielkich na Warmii.
Dalej zobaczymy kolejną kapliczkę, starszą od tej ze Świętym Florianem. Pochodzi ona z II połowy XVIII wieku. Prosta i skromna bryła jest otynkowana na biało. Ma zamkniętą półkoliście większą wnękę, w której stoi figurka Maryi oraz niewielką płycinę na szczycie.
Budynek, który stoi za kapliczką, a w sąsiedztwie szkoły to prawdopodobnie dawny dom zakonny Katarzynek. W 1928 roku siostry otworzyły w nim przedszkole, do którego rocznie uczęszczało około 30 dzieci. Pomieszczenia przeznaczone dla dzieci były duże, przestrzenne, nowocześnie i z wyczuciem wyposażone. W 1939 roku Katarzynki pracowały w sumie w 33 przedszkolach w diecezji warmińskiej, do których uczęszczało ogółem 1702 dzieci.
Zachowała się relacja siostry zakonnej, która pracowała w przedszkolu przy parafii Św. Józefa w Olsztynie, dzięki której można odtworzyć program zajęć przedszkoli prowadzonych przez Katarzynki. Z pewnością plan i charakter aktywności był podobny również w Bartołtach Wielkich. Z relacji olsztyńskiej siostry wiemy, że dzieci szczególnie lubiły brać prysznic oraz przebywać w kuchni, gdzie mogły bawić się w kucharzy. Piekły bożonarodzeniowe ciasteczka, przygotowywały budyń, zajmowały się obróbką owoców i warzyw oraz porządkowaniem miejsca pracy. Ponadto dzieci uprawiały niewielki ogródek warzywny, z którego zbiory wykorzystywano przy przyrządzaniu posiłków. Oprócz zabaw ruchowych odbywało się wiele wycieczek do lasu, skąd podopieczni sióstr przynosili szyszki, liście, jarzębinę, korę itp. Zbiory te wykorzystywano w pracach plastycznych. Na terenie przedszkola organizowano również wieczorne spotkania z rodzicami, na których udzielano im porad dotyczących wychowania dzieci. Ponadto rodzice wykonywali różne prace, pomoce i dekoracje na rzecz dzieci i przedszkola.
[Szukasz przewodnika po Olsztynie, Warmii lub Mazurach? Zapraszamy do współpracy.]
Na przedwojennych pocztówkach wysyłanych z Gross Bartelsdorf (taką nazwę nosiły Bartołty Wielkie do 1945 roku) pojawia się także gasthaus, czyli zajazd, gospoda. Pocztówki i zdjęcia pochodzą z różnych okresów, ale zdaje się, że prezentowany na nich budynek jest ten sam. Zmieniał tylko właścicieli. Pojawiają się wśród nich: najwcześniej G. Klara (gdzie G. to inicjał), Andreas Orlowski, a potem Josef Lischewski.
Przez Bartołty Wielkie płynie rzeka Wardęga, na której niegdyś pracował młyn. Budynek dawnego młyna stoi do dziś, choć nie pełni już swojej pierwotnej funkcji. Warto zajrzeć pod most na Wardędze we wsi. To piękna kamienno-ceglana konstrukcja.
Po przekroczeniu rzeki Wardęgi skręcamy w lewo, idąc po znakach niebieskiego szlaku rowerowego. Wkrótce zobaczymy tablicę mówiącą o tym, że znaleźliśmy się na terenie użytku ekologicznego Wzgórza Bartołckie. Rozciągają się one pomiędzy jeziorami Bartołt Wielki, Dłużek, Grabowo Górne i Południewo, w sąsiedztwie stawów rybnych. Wysokości dochodzą tu do ok. 150 m n.p.m. Teren jest wyraźnie pofałdowany – rozciąga się stąd piękny widok na okolicę.
Lokalizacja Wzgórz Bartołckich sprawia, że występuje tu mnóstwo ptaków. Na niewielkim obszarze liczącym ok. 15 ha zaobserwowano około 150 gatunków ptaków, a także około 65 gatunków bezkręgowców i 190 gatunków roślin. W 1989 r. Wzgórza Bartołckie wpisano na listę ostoi ptaków wodno-błotnych ważnych w skali kraju. Lęgi mają tu, m.in. bąk, świstun, gągoł, kureczka nakrapiana i zielonka. Można zobaczyć tu także bociana czarnego, kanię rdzawą, bielika, orlika krzykliwego czy rybołowa. Z roślin warto zwrócić uwagę na te, które są charakterystyczne dla nasłonecznionych zboczy, jak np. dziewięćsił pospolity. Z gatunków chronionych spotkamy tu pierwiosnki lekarskie. Zimą cieszą obsypane śniegiem świerki i sosny oraz widoczne co jakiś czas tafle okolicznych jezior. Użytek ekologiczny utworzono na tym obszarze w 2009 r. Jest to jedna z form ochrony przyrody. Znajdziemy tu pozostałości ekosystemów, które zachowały swój pierwotny, naturalny charakter.
Po prawej stronie, w niedalekiej odległości od drogi rozciąga się malownicze Jezioro Dłużek. Akwenów o takiej nazwie jest w naszym województwie sporo. Na cyplu tego jeziora, niedaleko drogi którą idziemy, prawdopodobnie znajdowała się niegdyś osada lub grodzisko. Być może miejsce to działało we wczesnej epoce żelaza, ponieważ wtedy popularne były tego typu założenia w otoczeniu wody. Albo też żyli tu Prusowie, którzy wykorzystywali lokalizacje o walorach obronnych, choć raczej jako refugium, czyli w czasie zagrożenia. Obiekt ma dość ciekawy kształt – nie jest to typowe grodzisko, położone na pagórku. Jest tu raczej płasko, ale teren otoczony jest wyraźnym wałem.
Na naszej trasie zobaczymy jeszcze trzy jeziora – Bartołt Wielki, Południewo i Grabowo Górne. Obecnie wyglądają zupełnie inaczej niż przed wojną. Na mapie z 1929 roku największym z tych trzech zbiorników wodnych jest Południewo. Dzisiaj jest odwrotnie – Południewo jest najmniejsze. Rzeka Artung (dziś Wardęga) płynęła przez niewielkie jezioro Grabowo, obecnie płynie obok niego. Przed wojną teren był intensywnie odwadniany. Na starej mapie widać dużą liczę kanałów. W okolicy Grabowa i Bartołt zachowały się dawne groble, świadczące o pracach związanych ze sterowaniem drogą przepływu wody. Miało to duże znaczenie dla funkcjonujących w tych wsiach młynów. Wardęga jest niedługą, liczącą kilka kilometrów długości strugą. Swoje źródła bierze niedaleko wsi Giławy. Za Bartołtami uchodzi do Jeziora Tumiańskiego.
Idąc dalej drogą dotrzemy do miejsca, gdzie niegdyś znajdowała się wieś Południewo. Był tu także majątek ziemski i dwór. Widocznym śladem po zaginionej osadzie jest stojąca samotnie przy drodze kapliczka z 1911 roku. Datę można odczytać na chorągiewce. Od tego roku osada pojawia się na mapach jako Paulshof. W latach 1930-33 dwór szlachecki należał do niejakiego Carla Weiera, a majątek liczył 334 ha powierzchni razem z torfem i wapnem łąkowym. Dziś wszystko zawładnął las, choć ledwo dostrzegalne ruiny zabudowań w postaci pozostałości fundamentów i piwnic są jeszcze widoczne w krajobrazie.
Do Grabowa prowadzi piękna aleja drzew. Wieś opustoszała w latach 70-tych XX wieku. Gerhard Langer wyjeżdżał jako ostatni. Jego rodzina miała tu młyn i tartak. Ze wsi zostały tylko zarośnięte ruiny po rozebranych domach i cmentarzyk w lesie. Na jednym z nagrobków można odczytać nazwisko Surrey. Jest też spiętrzenie wody i jaz na Wardędze, które przypomina mały wodospad. Szum spadającej tu wody słychać z daleka. To niezwykle urokliwe miejsce. Kiedy się stoi nad tą szemrzącą rzeką, to od razu chciałoby się w niej zanurzyć, wykąpać w krystalicznej czystej, zimnej i rwącej wodzie.
Południewo i Grabowo to oryginalne nazwy wsi. Takimi je nazwano w XVI i XVII wiekach i takimi widniały na niemieckich mapach. Skąd zatem to polskie brzmienie? Już wyjaśniam. XV-wieczne wojny polsko-krzyżackie zdecydowanie wpłynęły na zmianę stosunków etnicznych w południowej Warmii. Największe znaczenie miał II pokój toruński, w wyniku którego Warmia znalazła się w granicach Polski. Dodatkowo kiedy Prusy przeszły na luteranizm, katolicka Warmia jeszcze bardziej zacieśniła związki z katolicką Polską.
Piętnastowieczne wojny spowodowały wyludnienie wsi i pojawienie się tzw. łanów opuszczonych. W komornictwie barczewskim było ich nawet około 37%, czyli bardzo dużo. Zaczęto je zasiedlać już pod koniec XV wieku, jednak intensywny rozwój osadnictwa nastąpił dopiero w następnym stuleciu oraz w XVII wieku, kiedy po wielkich stratach ludnościowych na skutek wojen szwedzkich miała miejsce kolejna fala osadnicza. Głównym źródłem osadników było sąsiednie Mazowsze oraz ziemia chełmińska i dobrzyńska. Do rozwoju polskiego osadnictwa na ziemiach południowej Warmii przyczyniali się ówcześni biskupi warmińscy. Powstawały wówczas nowe wsie, młyny, karczmy, osady, z których większość miała polskie nazwy. I tak w XVI wieku pojawiło się Południewo (ale także Przykop, Miodówko czy Siła), a w XVII wieku Grabowo (oraz Kaletka, Kołpaki, Sójka, Wojtkowizna i inne). Zarówno Południewo jak i Grabowo to nazwy pochodzenia typowo topograficznego. Sufiksy „południe” i „grab” wskazują na charakterystyczne cechy lokalizacji.
Grabowo ma też swoją legendarną wersję mówiącą o tym, skąd wzięła się nazwa tej wsi. Otóż dawno, dawno temu w lasy w tej okolicy zapuścił się biedny bartnik, który miał na imię Garian. Podbierał miód z pszczelich barci i sprzedawał go do olsztyńskiego zamku. Utrzymywał się za skromne pieniądze. Póki był kawalerem jego potrzeby nie były duże. Ale lata mijały i Garian zaczął myśleć o założeniu rodziny. Tym bardziej, że wpadła mu w oko pewna piękna dziewczyna. Gdy tak marzył o spotkaniu z nią, nad rzeką ujrzał pijącą wodę białą łanię. Był zafascynowany tym widokiem. Obserwował zwierzę dopóki łania nie odeszła. Tak mu się to miejsce nad rzeką spodobało i zapadło w serce, że postanowił tu wybudować dom. Jego wybranka również zakochała się w tej okolicy. Kiedy się pobrali Garian porzucił bartnictwo, postawił nad rzeczką młyn wodny i zajął się młynarstwem. Powstałą osadę ludzie z czasem nazwali Białą Łanią, a ich
następcy Grabowem, bo grabów rosło tam wtedy dużo. Kończąc legendę, puszczam do Was oko.
Przy jazie na Wardędze, będącym pozostałością po dawnym młynie, kierujemy się w drogą powrotną, biegnącą po wschodniej stronie jeziora Grabowo Górne, a potem wzdłuż akwenu Bartołt Wielki. Las w okolicy Grabowa pełen jest urokliwych głębokich wąwozów. Drogą, która początkowo wiedzie jednym z nich, wracamy w kierunku wsi Bartołty Wielkie.
Teren, po którym dzisiaj spacerujemy, w całości objęty jest ochroną w postaci Obszaru Chronionego Krajobrazu Pojezierza Olsztyńskiego. W sumie ma prawie 41 tys. ha powierzchni. Rozciąga się w powiecie olsztyńskim na terenie gmin: Purda, Barczewo, Biskupiec oraz w powiecie szczycieńskim w gminach: Pasym, Dźwierzuty i Szczytno. Obszary chronionego krajobrazu zwykle zajmują rozległe powierzchnie i tak też jest w tym przypadku. Celem ochrony w tej okolicy jest utrzymanie ciągłości i trwałości ekosystemów leśnych oraz niedopuszczanie do ich nadmiernego użytkowania. Tutejsze lasy są wyjątkowo piękne. Poza tym wspiera się na tym obszarze naturalne odnowienia drzew oraz pozostawia się egzemplarze o charakterze pomnikowym czy drzewa dziuplaste. Prowadzone są tu również działania służące zachowaniu i utrzymaniu w stanie zbliżonym do naturalnego istniejących śródleśnych cieków, mokradeł, polan czy torfowisk.
Po niezwykle przyjemnym spacerze po lesie dotrzemy z powrotem do punktu startu, czyli do wsi Bartołty Wielkie. Ciekawostką jest funkcjonujący w tej miejscowości, na jej skraju, niedaleko drogi prowadzącej do Kierzbunia, Buddyjski Ośrodek Odosobnieniowy. Jest jednym z kilkudziesięciu tego typu miejsc w Polsce.
I to już koniec naszej wycieczki. Dzisiaj wędrowaliśmy na trasie Bartołty Wielkie – Bartołckie Wzgórza – Południewo – Grabowo. Odwiedziliśmy jeziora Dłużek, Bartołt Wielki, Południewo i Grabowo Górne oraz rzekę Wardęgę. Około 10-km spacer prowadził lasami Obszaru Chronionego Krajobrazu Pojezierza Olsztyńskiego.
Magda, przewodnik po Olsztynie, Warmii i Mazurach