Kanał Elbląski – Wilamowo i Dobrocin (Oberland, przewodnik turystyczny)
Zapraszam na wycieczkę rowerową po Oberlandzie czyli Prusach Górnych. Mówiąc bardzo skrótowo – jest to rejon historyczno-etnograficzny, w skład którego wchodzą chociażby takie miasta jak Zalewo, Morąg czy Pasłęk. Prusy Górne leżą zatem w zachodniej części naszego regionu. Są jedną z historycznych części przedwojennych Prus – obok Warmii, Mazur czy Prus Dolnych. Niemiecka nazwa Oberland oznacza „Górny Kraj” i odnosi się do położenia geograficznego – kraina ta leży wyżej nad poziomem morza niż inne otaczające je ziemie. Przed nami około 25-km trasa rowerowa biegnąca po terenie gminy Małdyty.
Startujemy w Wilamowie, by dotrzeć do rezerwatu przyrody Niedźwiedzie Wielkie, a następnie przez Kiełkuty do miejscowości Dobrocin. Stamtąd przez Naświty dojedziemy nad brzeg Jeziora Ruda Woda w Wilamowie. Wycieczka ma formę pętli. Zaczynamy.
Wilamowo to wieś powstała w XIV wieku, tak jak większość miejscowości w dawnych Prusach. Leżała przy szlaku handlowym prowadzącym z Mazowsza do Elbląga. Po wojnie 13-letniej w 1467 roku Krzyżacy za wsparcie Zakonu w walce z Polską, nadali wieś Janikowi von Perbrandt. Po otrzymaniu Wilamowa ród ten zmienił nazwisko na von Wilmsdorf, nazywano ich także Wilamowskimi. Posiadali również sąsiedni Dobrocin, w którym w połowie XVI wieku urządzili swoją rezydencję. Od tego czasu Wilamowo pełniło funkcję folwarku.
W Wilamowie warto zajrzeć do tutejszego kościoła pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Świątynia stoi na wyraźnym wyniesieniu. Została zbudowana w połowie XVIII wieku z inicjatywy i z fundacji rodziny von Wilmsdorf. Powstała jako ewangelicka, gdyż w tamtym czasie tereny te były prawie w 100% zamieszkane przez przedstawicieli tego wyznania. Służyła ewangelikom aż do 1945 roku.
Nadano jej barokowy styl. Wieża kościoła ma dwie kondygnacje i kruchtę w przyziemiu. Nakryta jest czworobocznym hełmem z metalowym krzyżem i chorągiewką na szczycie, na której widnieje data 1755. Wnętrze nakryte zostało płaskim stropem. Pod posadzką kościoła znajduje się, aktualnie zamurowana, krypta rodowa, gdzie chowano członków rodziny von Wilmsdorf.
W kościele zachował się ołtarz barokowy z połowy XVIII wieku. W 1842 roku kościół został gruntownie przebudowany w stylistyce klasycystycznej. I taką formę ma obecny ołtarz główny, który pierwotnie był ołtarzem ambonowym, tzn. jego częścią była kazalnica.
Ołtarze ambonowe były charakterystyczne dla świątyń ewangelickich. Jedną z podstawowych zasad luteranizmu jest reguła brzmiąca „sola Scriptura”, czyli tylko Pismo. Zakłada ona, że jedynym, nieomylnym i samowystarczalnym źródłem wiary chrześcijańskiej jest Biblia. W efekcie wszelkie dogmaty i praktyki religijne, które nie wynikają z Pisma Świętego ewangelicy odrzucają. Nie uznają więc tzw. tradycji kościoła, czyli założeń, które zostały ukute przez wieki przez ludzi, a które nie mają źródła w Biblii. Jeśli Pismo Święte jest tak ważne dla ewangelików, ambony z których Słowo Boże głoszono były bardzo istotnymi elementami wyposażenia kościołów. Stąd wzięły się ołtarze ambonowe. Kazalnica mieściła się w centralnej części takiego ołtarza. Obecnie ambona z kościoła w Wilamowie została wymontowana z ołtarza i stoi z boku, po lewej stronie. W dwóch oknach przy ołtarzu głównym znajdują się ciekawe secesyjne witraże, które zostały tu umieszczone na początku XX wieku.
Pod koniec II wojny światowej w kościele urządzono stajnię, z magazynem siana w części prezbiterium. Tuż po wojnie budynek został przejęty przez ludność katolicką. Parafia została utworzona w 1962 roku. W 1977 roku zbito stare freski, zastąpiono je nowymi malowidłami. W znacznym stopniu zmieniono wygląd wnętrza kościoła.Przy świątyni stoi lekkiej konstrukcji zbudowana z metalowych prętów dzwonnica. Poza wzgórzem kościelnym, od strony wieży, można zobaczyć budynek dawnej szkoły.
Spod kościoła w Wilamowie udajemy się na szlak rowerowy Kanału Elbląskiego. Jest on oznakowany na pomarańczowo, a w jego logo jest przedstawione symbolicznie koło pochylni kanałowej. W sumie trasa ta ma prawie 85 km długości i prowadzi między Elblągiem a Ostródą, m.in. przez Wilamowo.
Na szlak wjeżdżamy przy sklepie w Wilamowie przy głównej drodze, jest to wojewódzka 519-tka. Jedziemy na północny zachód, podążając za pomarańczowymi znakami. Przed Małdytami odbijamy z tej trasy, skręcając za Jeziorem Dziczym Suchym w prawo w las. Na tym odcinku warto skorzystać z mapy turystycznej Kanału Elbląskiego i okolic, by trafić do rezerwatu przyrody Niedźwiedzie Wielkie. Okolica pełna jest niewielkich strumyczków i trudno dostępnych oczek wodnych jak wspomniane Dzicze Suche czy leżące w sąsiedztwie rezerwatu Jezioro Miedziane i Dolny Staw, skąd dochodzą odgłosy wielu żyjących tu zwierząt.
Kiedy byłam w tej okolicy na początku maja, już z daleka słyszałam dochodzący przeraźliwy hałas. Brzmiał on jak dźwięk poruszających się po autostradzie setek samochodów. Ale tu nie ma żadnej asfaltowej drogi, a co dopiero takiej szybkiego ruchu. Okazało się, że dźwięki te wydawały żaby, które właśnie wtedy rozpoczęły swoje gody.
Wiosną, gdy temperatura powietrza stopniowo rośnie, a woda w mniejszych zbiornikach ogrzewa się, płazy zaczynają miłosne podchody. Śpiew godowy żab – rechot – roznosi się po lesie i łąkach. Pierwsze do godów przystępują żaby moczarowe. Są to wyjątkowe płazy, gdyż podczas godów barwa samców zmienia się na niebieską, a ich rechot przypomina odgłos bulgoczącej wody. Inną znaną żabą jest ropucha szara. Można ją spotkać niemal wszędzie. Prowadzi lądowy tryb życia, a do wody wchodzi tylko podczas godów. Jej rechot przypomina pohukiwanie.
Żaby po zimowej hibernacji łączą się w miłosnym uścisku. Samiec wskakuje na samicę, ta go nosi na grzbiecie aż złoży skrzek. Gody mogą trwać do czerwca, tuż po nich żaby opuszczają zbiorniki wodne i przenoszą się na suchy ląd. Żaby to bardzo pożyteczne stworzenia. Żywią się owadami, pająkami i ślimakami. Zjadają nawet stonkę ziemniaczaną i osy. Żaby oraz wszystkie inne płazy w Polsce podlegają ochronie.
Ochronie podlega także roślinność rezerwatu przyrody Niedźwiedzie Wielkie.
Wbrew temu co sugeruje nazwa tego miejsca, nie grasowały tu jednak żadne wielkie niedźwiedzie. Choć do XIX wieku było to całkiem możliwe. Ostatni niedźwiedź na Mazurach został ubity w 1804 roku w okolicy Spychowa. O tym wydarzeniu przypomina nieduży kamień leżący w okolicy leśniczówki Niedźwiedzi Kąt w Puszczy Piskiej. Niedźwiedzi w lasach województwa warmińsko-mazurskiego obecnie nie spotkamy. Skąd zatem wzięła się nazwa tego rezerwatu? Nazwa Niedźwiedzie Wielkie pochodzi od dawnej niemieckiej nazwy uroczyska Gross Bärwiesen czyli Wielka Niedźwiedzia Łączka.
Rezerwat Niedźwiedzie Wielkie utworzono w 1955 roku, czyli niemal 70 lat temu. Celem ochrony jest zachowanie naturalnego starodrzewu bukowego, znajdującego się na granicy zasięgu geograficznego buka zwyczajnego, z licznymi stanowiskami roślin chronionych. Występują tu, m.in. lilia złotogłów, podkolan biały, storczyk plamisty, wawrzynek wilczełyko, marzanka wonna i widłak jałowcowaty.
Lilia złotogłów uznawana jest za jedną z najpiękniejszych roślin, spotykanych na terenie naszego kraju. W Polsce rośnie w Sudetach i Karpatach, na niżu występuje bardzo rzadko. Zgodnie z ludowymi wierzeniami lilia złotogłów była uznawana za roślinę magiczną. Używano jej jako ochrony przed demonami, czy do wyrobu napojów miłosnych. Jest częstym motywem dekoracyjnym w sztuce ludowej Podhala.
Wracamy do Lasów Dobrocińskich i rezerwatu Niedźwiedzie Wielkie, ale nie do końca zostawiamy tematy górskie. Wśród 83 odnalezionych tu gatunków porostów znajduje się Rhizocarpon geographicum czyli wzorzec geograficzny – gatunek charakterystyczny dla wyższych partii Tatr. Jego polska nazwa pochodzi od tego, że na skałach porost ten tworzy barwne plamy przypominające mapę geograficzną. Rośnie w miejscach dobrze oświetlonych. W Polsce jest pospolity w górach, na niżu jest bardzo rzadki i występuje wyłącznie na głazach narzutowych. Jest gatunkiem pionierskim i przyczynia się do wytwarzania gleby na kamieniach, dzięki czemu możliwe staje się później zasiedlenie ich przez inne organizmy.
Ale wróćmy do majestatycznych buków, bo to dla ich ochrony powołano rezerwat Niedźwiedzie Wielkie. Ich pnie są wysokie, gonne. Mają cienką, gładką, popielatoszarą korę. Miejscowe buki mają około 200-220 lat i naprawdę robią wrażenie. Szczególną uwagę zwracają też nie mniej wiekowe dęby. Rośnie ich tu naprawdę dużo, szczególnie wzdłuż drogi, którą jedziemy. Są też potężne graby, lipy i sosny.
Osada BAARWIESEN czyli Niedźwiedzia Łączka powstała około 1848 roku i przetrwała do roku 1928 lub 1929, położona była w Lasach Dobrocińskich należących do Domhardtów, z którymi spotkamy się przy okazji leżącego na naszej dzisiejszej trasie pałacu w Dobrocinie. Mieszkańcy wioski utrzymywali się z pracy w lesie oraz połowu ryb w okolicznych wodach. Po miejscowości nie zostały żadne ślady. W nazewnictwie potocznym w powojennej Polsce przyjęto dla osady nazwę Barwinek.
Z Baarwiesen (Niedźwiedzia Łączka) ściśle powiązane jest inne miejsce – JAGDHAUS BAARWIESEN – Domek Myśliwski Niedźwiedziej Łączki. Był on wykorzystywany do 1945 roku. Niedaleko od Domu Myśliwskiego (Jagdhaus) na przedwojennej mapie znajduje się miejsce o nazwie Kais. Wilh. I – Eiche – czyli Dąb Cesarza Wilhelma I. Niestety nie ma już po nim śladu.
Jedziemy dalej przez las aż do miejscowości Kiełkuty, na skraju której znajdują się pozostałości starego cmentarza ewangelickiego.
Po kilkunastu minutach jazdy drogą asfaltową dotrzemy do Dobrocina. Do 1945 roku miejscowość nosiła nazwę Groβ Bestendorf. Wieś została założona już w XIII wieku. Od kolejnego stulecia dobra te należały do rodziny von Wilmsdorf z Wilamowa. Około połowy XVI wieku wzniesiono tu pierwszy dwór. Wkrótce majątek przeszedł na własność rodu von Truchsess-Waldburg. W 1792 roku dobra kupił Ludwik Friedrich von Domhardt. W 1836 roku Domhardtowie ustanowili tu tzw. fideikomis, który zabezpieczał utrzymanie majątku w rękach rodziny. By nie dzielić ziemi pomiędzy poszczególnych spadkobierców, spłacano ich, by dobra pozostały w ręku jednej osoby.
Z ciekawostek – w zbiorach Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie znajduje się stary druk pt. Alt- und Neues Preussen Oder Preüssischer Historien Zwey Theile […] cz. 1-2, wydany we Frankfurcie i Lipsku w 1684 roku przez drukarza Johanna Andreae (1626-1693) nakładem Martina Hallervordena (1654-1714) z Królewca. Jest to jedno z najcenniejszych dzieł dotyczących historii Prus Królewskich i Książęcych autorstwa Krzysztofa Jana Hartknocha (1644-1687), historyka prawa polskiego, nauczyciela w Gdańsku i Toruniu, wykładowcy Akademii w Królewcu. Na przedniej wyklejce dzieła znajduje się ekslibris z napisem: Fideikommiss-Gross-Bestendorf von Domhardt’sches (Biblioteka w Dobrocinie rodziny Domhardt).
W czerwcu 1807 roku w czasie wojen napoleońskich w pałacu w Dobrocinie znajdował się francuski szpital polowy. Około 1870 roku panna Domhardt wyszła za mąż za barona von Goltz. Ich syn otrzymał podwójne nazwisko. W 1896 roku majątek odziedziczył baron Siegfried von Goltz-Domhardt, który w latach 20-tych XX wieku wyremontował pałac. W czasie prac założono m.in. centralne ogrzewanie.
Pałac w Dobrocinie zbudowano go w latach 40-tych XIX wieku w stylu neorenesansu włoskiego z dwiema wieżyczkami. Prawdopodobnie powstał on na bazie wcześniejszej XVIII wiecznej budowli. Oficyna i stajnia zostały dobudowane do pałacu w późniejszym czasie. Nie udało mi się wejść do środka, ale z tego co przeczytałam wewnątrz zachowany jest oryginalny amfiladowy układ wnętrz w budynku głównym oraz stolarka okienna i drzwiowa. Można także zobaczyć sufity zdobione sztukateriami, a na parterze znajdują się XIX-wieczne drewniane, kasetonowe stropy oraz kamienne i terakotowe posadzki. Przetrwały także kominki – jeden manierystyczny z 1639 roku oraz 3 piece kaflowe: klasycystyczny, biały i okrągły z XIX wieku. Podobno pod częścią środkową pałacu znajdują się niewielkie piwnice ze sklepieniem kolebkowym. Pałac oraz pozostałe zabudowania mieszczą się w parku o pow. 10 ha wraz ze stawem o pow.3 h. Po II wojnie światowej pałacem i folwarkiem zarządzał Zespół Szkół Rolniczych, od 2001 r. budynek jest własnością prywatną. Jest ogrodzony i można go oglądać zza płotu.
Jednym z najbardziej znanych przedstawicieli rodziny von Domhardt był Johann Friedrich, żyjący w XVIII wieku. Był jednym z najważniejszych urzędników pruskich za czasów panowania Fryderyka II Wielkiego. Pnąc się po szczeblach kariery w końcu został nadprezydentem Prus Wschodnich. Pierwszym w historii prowincji. Ucieleśniał ideał pruskiego urzędnika – był pracowity i uczciwy. Sprawdził się podczas wojny siedmioletniej 1756–1763, w czasie walk z Rosją, która zajęła Prusy. Za jego kadencji zbudowano Kanał Węgorzewski, łączący meandry Węgorapy. Z ramienia króla sprawował nadzór na słynną stadniną koni w Trakenach. W 1771 roku król przyznał Domhardtowi i jego potomkom dziedziczny tytuł szlachecki. Co znamiennie podobno w herbie umieszczono konia i łopatę, co ma związek z dokonaniami Johanna Friedricha, o których przed chwilą wspominałam. Nie udało mi się nigdzie znaleźć tego herbu.
Nadprezydent Domhardt zmarł w Królewcu. Jego syn kupił Dobrocin już po śmierci ojca. Na cmentarzu we wsi do dziś stoi obelisk upamiętniający członków tej rodziny. Znajdziecie go przy kościele w Dobrocinie, od strony prezbiterium. Nie udało mi się odczytać wszystkiego, ale znalazłam tam m.in. imiona kilkorga dzieci Johanna Friedricha, których w sumie miał aż 10. Czy to faktycznie grobowiec rodzinny i czy spoczywa tu Johann Friedrich? Trudno powiedzieć. Ze znalezionych przeze mnie informacji wynika, że nadprezydent zmarł przed tym jak Dobrocin znalazł się rękach rodziny. Choć znalazłam też inną datę jego śmierci, która sugerowałby że mógłby być tu pochowany. Z wyglądu obelisk na cmentarzu przypomina bardziej symboliczny pomnik ku czci Domhardtów niż grób.
W Dobrocinie zachował się szereg interesujących budynków dworskich m.in. dawny młyn wodny, oficyny oraz liczne budynki gospodarcze z okresu od XVIII po XX wiek. Z Dobrocina pochodzi zbudowany w drugiej połowy XIX wieku wiatrak holenderski, będący symbolem Muzeum Budownictwa Ludowego Parku Etnograficznego w Olsztynku, gdzie jest eksponowany od lat sześćdziesiątych XX wieku.
We wrześniu 2022 roku wiatrak z Dobrocina został ponownie udostępniony do zwiedzania po remoncie. Jest ostatnim w całości drewnianym „holendrem” w woj. warmińsko-mazurskim z zachowanym mechanizmem, datowanym na 2 poł. XIX wieku.
Wiatrak holenderski to typ wiatraka charakteryzujący się nieruchomym, masywnym korpusem (zwykle murowanym, na planie koła lub wieloboku), na którym umocowana jest obracana na łożysku głowica (czapa), przez którą przechodzi wał z głównym kołem napędowym i ze śmigłami. Pozwalało to łatwiej dostosować śmigła wiatraka do kierunku wiatru.
Wiatrak z Dobrocina pracował do maja 1950 roku. W latach 1964-1965 translokowano go do skansenu w Olsztynku, sytuując w północnej części Muzeum. Wzniesiony jest na solidnej kamiennej podmurówce, na planie ośmioboku w konstrukcji szkieletowej, ośmiosłupowej. Swoim kształtem przypomina ścięty ostrosłup zwężający się ku górze. Na masywnym nieruchomym korpusie znajdują się rolki, po których przesuwano czapę, dzięki czemu można było obrócić ją wraz ze skrzydłami do kierunku wiatru. Pod czapą osadzony jest wał poziomy z kołem palecznym i przełożenie napędu poziomego na pionowy uruchamiający kamienie młyńskie.
W 2022 roku został przeprowadzony kompleksowy remont wiatraka. Poddano konserwacji wszystkie elementy konstrukcyjne, a niektóre zostały wymienione. Czapa i ściany zyskały nowe modrzewiowe poszycie. Odtworzono wał skrzydłowy, bąk, hamulec, koło paleczne, mechanizm obrotu czapy oraz skrzydła. Poddano konserwacji i naprawie największy wał znajdujący się w wiatraku, zwany wałem „królewskim”. We wnętrzu można zobaczyć nie tylko mechanizmy i konstrukcję wiatraka, ale także jego wyposażenie związane z zawodem młynarza.
Opuszczamy Dobrocin i drogą polną jedziemy w kierunku wsi Naświty, która przed II wojną światową wraz z przyległymi folwarkami należała do majątku w Dobrocinie. Tam przy imponujących dawnych zabudowaniach gospodarczych wjeżdżamy w aleję drzew, która zaprowadzi nas do lasu. Rosną tu głównie wiekowe dęby i lipy, choć zdarzają się też pojedyncze kasztanowce, brzozy, sosny czy wierzby. Jazda tą liczącą około 1,5 km drogą to wielka przyjemność.
Stara aleja pośrodku pól. Kiedy byłam tu w sierpniu dookoła pełno było kombajnów koszących dorodne zboża. W tle unosiły się tumany kurzu z sypiącego się do przyczep złotego ziarna. Ruch, harmider… życie. Dęby stały niewzruszone. Pamiętają niejedne żniwa – tylko maszyny i ludzie się zmieniają. A drzewa jak trwały, tak trwają. Całe szczęście. Bo aleje drzew to jeden z bardziej charakterystycznych elementów pruskiego krajobrazu. Liczba zachowanych historycznych alei przydrożnych wyróżnia warmińsko-mazurskie na tle Polski, ale i Europy. Ciągną się one kilometrami, nie tylko pomiędzy pałacami i dworami. Są częścią inscenizacji przestrzeni, tworzą ramy mazurskiego obrazu. Niegdyś pozwalały się orientować i dawały cień poruszającym się drogami wojskom. Dziś są siedliskiem owadów i ptaków. To one najczęściej pojawiają się w albumach fotograficznych dotyczących regionu.
Kontynuujemy naszą podróż aleją dębowo-lipową prowadzącą ze wsi Naświty w kierunku Wilamówka. Po drodze po lewej stronie pośrodku pola, w odległości około 200 m, dostrzeżemy prawdopodobnie pruskie grodzisko. Wygląd tego wklęsłego na szczycie pagórka wyraźnie na to wskazuje.
W tej okolicy znaleziono dowody osadnictwa sprzed wieków. W Wilamówku w 1924 roku odkryto grób wojownika gockiego z III w. n.e. W pobliżu odkryto także urny z arabskimi monetami z VII w. Blisko wsi Naświty, w okolicy Wenecji, zachowane są ślady pruskiego osadnictwa.
Aleją dojedziemy do lasu, na skraju którego, przy głównych leśnych drogach rośnie kilka pomnikowych drzew, będących pozostałością do dawnych alejach tędy prowadzących. Lasem w otoczeniu tzw. Czarnego Bagna dojedziemy do drogi, którą prowadzi Szlak Rowerowy Kanału Elbląskiego, gdzie na innym odcinku zaczynaliśmy naszą rowerową podróż. Jedziemy przez chwilę tym szlakiem, a następnie odbijamy w ścieżkę na lewo, która zaprowadzi nas nad Jezioro Ruda Woda, aż do plaży tu urządzonej.
Ruda Woda położona jest na trasie Kanału Elbląskiego. Podczas budowy szlaku w połowie XIX w. poziom wody tego jeziora został obniżony o około 1 m 70 cm. Niedalekie Jezioro Ilińsk obniżono o 1,5 m, a akweny Sambród i Piniewo aż o 5 m. Wszystko to miało na celu stworzenie wspólnego systemu naczyń połączonych, o poziomie wód zbliżonym do wysokości lustra wody największego zbiornika w regionie czyli Jeziora Jeziorak. Poziom wody w tym akwenie znajduje się na wysokości około 99,5 m n.p.m.
Ruda Woda ma powierzchnię około 6,5 km2. Maksymalna głębia dochodzi do 28 m, a średnia osiąga niecałe 11 m. Największym atutem tego jeziora jest jego imponująca długość – aż 12 km. Nad Jeziorem Ruda Woda w swojej posiadłości w Czulpie mieszkał przez pewien czas sam Georg Jacob Steenke, główny budowniczy Kanału Elbląskiego.
Od północy Ruda Woda łączy się za pomocą kanału z Jeziorem Sambród, od południa z Ilińskiem. Zapewne na przełomie lat 40. I 50. XIX wieku Jezioro Ruda Woda połączono tzw. Kanałem Bartnickim (inaczej Duckim) z jeziorem Bartężek. Głównym powodem budowy tej sztucznej drogi wodnej była potrzeba spławiania do morza słynnej sosny Taborskiej.
Współcześnie Kanał Bartnicki jest boczną odnogą Kanału Elbląskiego. Jego długość wynosi 865 m, a głębokość 1,5 m. Cały szlak żeglowny od miejscowości Tarda, położonej na południowym krańcu Bartężka, wynosi w sumie 8,2 km. Po Kanale Bartnickim mogą poruszać się jednostki o długości do 29 m i szerokości do 3,3 m.
Tarda już ponad 100 lat temu była popularną miejscowością wypoczynkową. Docierały tu regularne rejsy żeglugi pasażerskiej oraz kolej- prowadziła tędy linia Ostróda-Miłomłyn-Morąg. Kanał Bartnicki jest niezwykle malowniczą drogą wodną. Praktycznie na całej długości wiedzie mieszanym, przeważnie bukowym lasem przez co płynie się tunelem w otoczeniu drzew. Można tu zaobserwować zimorodki, gniazdujące w stromych, niekiedy urwiskowych brzegach kanału. Piękno tego kanału zrodziło legendą dotyczącą jego nazwy. Do 1945 nosił on nazwę Dutzkanal. W języku niemieckim słowo „duzen” oznacza „ty” w rozumieniu swobody przechodzenia na „ty”. Taką łatwość nawiązywania kontaktów, głównie męsko-damskich, według legendy, miała powodować nadzwyczajna romantyczność tego szlaku wodnego.
Na zdjęciu z lat 30-tych XX wieku można zobaczyć płynący Kanałem Duckim statek „Konrad”, który został zbudowany w stoczni elbląskiej Ferdinanda Schichaua, a należał do floty Adolfa Tetzlaffa, armatora żeglugi pasażerskiej działającego w Ostródzie. Po 1927 roku Konrad rozpoczął regularne rejsy turystyczne na trasie Ostróda-Elbląg z zawinięciami do Tardy. Był największym, dwupokładowym, mieszczącym 185 pasażerów statkiem Adolfa Tetzlafa. Nazwany został imieniem redaktora Wagnera z „Osteroder Zeitung”, ponieważ ten bardzo pozytywnie wyrażał się o Tetzlaffie, jego umiejętnościach, energii i zamiłowaniach.
Przeczytałam gdzieś, że po wojnie Konrad zmienił nazwę na Grunwald. Zezłomowano go prawdopodobnie w latach 60-tych XX wieku.
Na plaży nad jeziorem urządzonej w Wilamowie znajduje się drewniany pomost z zadaszoną wiatą. Są też liczne wypożyczalnie sprzętu wodnego, w tym skuterów. W sezonie można tu także coś zjeść. Spędzanie czasu nad jeziorem może być bardzo relaksujące i odprężające. Można spróbować różnych aktywności, takich jak pływanie, wędkowanie, czy po prostu relaks na plaży.
Po wypoczynku nad wodą, wracamy do punktu startu. Na dzisiaj to już wszystko. Podróżowaliśmy rowerami na trasie Wilamowo – rezerwat Niedźwiedzie Wielkie – Dobrocin – jezioro Ruda Woda. Pokonaliśmy około 25 km.
Magda, przewodnik po Olsztynie, Warmii, Mazurach i… Oberlandzie 😉