Olsztyńskie legendy – wycieczka szlakiem podań i wierzeń ludowych
Olsztyn w legendach to wycieczka pełna tajemniczych opowieści, które przenoszą turystów w świat dawnych wierzeń i magicznych historii. Legendarny Olsztyn kryje w sobie miejsca pełne magii, które od wieków fascynują mieszkańców i nie tylko. Przedstawiamy najciekawsze legendy Olsztyna i okolic.
Olsztyn – legendy i opowieści
Skąd się wzięła nazwa Olsztyn?
Nasz spacer zaczynamy przy rzeźbie Świętego Jakuba na Targu Rybnym. Święty Jakub Starszy jest patronem Olsztyna i stojącej na Starym Mieście fary, obecnie konkatedry. Był jednym z 12 apostołów Jezusa Chrystusa, pierwszym męczennikiem. Jego szczątki znajdują się w Santiago de Compostela w Hiszpanii, gdzie przeniesiono je w VII wieku z Jerozolimy. Wśród apostołów Chrystusa było dwóch Jakubów. Dla rozróżnienia jednego z nich nazywa się Starszym (lub Większym) – tego naszego, olsztyńskiego, a drugiego Młodszym (lub Mniejszym).
Do Santiago de Compostela, do grobu męczennika, prowadzi słynny szlak pielgrzymkowy Świętego Jakuba. Na tym trakcie leży także Olsztyn. Drogę znaczą żółte muszle o charakterystycznym kształcie umieszczone na niebieskim tle. Muszla jest atrybutem Jakuba Starszego. Święty ten jest opiekunem pielgrzymów, patronuje też rybakom. Gdybyśmy chcieli wyruszyć do Santiago de Compostela spod olsztyńskiej katedry, to do przejścia mielibyśmy 3695 km.
Według legendy Święty Jakub dotarł w okolice Olsztyna bursztynowym szlakiem po wyboistej drodze, po ciężkiej wędrówce. Po pewnym czasie jego torba była pusta i nie miał co jeść. Już myślał, że przyjdzie mu umrzeć w tej puszczy, gdy nagle z rzeki wyszła dziewczyna i podała mu w wielkiej tykwie wodę do picia. Potem pojawił się niedźwiedź, który poczęstował go dużym plastrem miodu. Za nim przybiegły wiewiórki niosące na liściach łopianu poziomki i jagody. Leszczyna potrzęsła gałązkami i sypnęła świętemu garść orzechów. Najadł się Święty Jakub do syta. Ułożył się do snu na miękkim mchu, ale nie mógł zasnąć z zimna. Była już późna jesień, a on zgubił gdzieś po drodze krzesiwo. Wtem pojawił się jeleń. Rogami potarł wiązkę chrustu aż jasne płomienie wystrzeliły w górę. Wyspał się Święty Jakub przy ogniu. Rano upiekł na węglach grzyby, ziołowy napar osłodził miodem i czuł, że wracają mu siły. Postanowił ruszyć w dalszą drogę. Wkrótce z daleka dostrzegł smużki dymu i zdecydował, że zatrzyma się w wiosce, u ludzi, pod dachem, by porządnie odpocząć. Podszedł do napotkanych kobiet i zapytał o nazwę miejscowości, do której dotarł. Okazało się, że nie ma ona nazwy. Święty zauważył, że naokoło rosło mnóstwo olszyny i zaproponował nazwać wieś Olszynem (potem przekształconym na Olsztyn). Cała wioska zeszła się, by posłuchać mędrca, który przybył z dalekich krain. Nakarmiono go rybami i posadzono w centralnym miejscu przy ognisku. Jakubowi było na tyle dobrze wśród tych ludzi, że postanowił zostać w Olsztynie. Mieszkańcy również pokochali przybysza. Z obawy, by ich nie opuścił i nie ruszył w dalszą drogę, postanowili wybudować kościół, a następnie poprosili świętego, by mu patronował. Jakub wzruszył się przeogromnie i obiecał zostać w Olsztynie na zawsze. Z czasem wioska się rozrosła i utworzono tu miasto, a Święty Jakub znalazł się w jego herbie.
Skąd się wziął świecznik w kształcie głowy jelenia w olsztyńskiej katedrze?
Szlak legend Olsztyna kryje w sobie kolejne ciekawe miejsca. Idziemy dalej do katedry, której patronem jest właśnie Św. Jakub, by tam zobaczyć nietypowy świecznik w kształcie głowy jelenia.
W olsztyńskiej katedrze, w prawej kaplicy przy wieży, wisi sześcioramienny świecznik w kształcie głowy jelenia. Pochodzi on z 1597 roku i jest jednym z najstarszych elementów wyposażenia świątyni. Drewnianą jelenią głowę zdobi oryginalne poroże. Z drugiej strony łba znajduje się obraz Salvator Mundi (Chrystus – Zbawca Świata). Dwie kaplice przy wieży, gdzie w jednej wisi świecznik w kształcie głowy jelenia, zostały dobudowane do świątyni w 1721 roku przez Piotra Olchowskiego z Reszla. Przypomina o tym napis na ścianie prawej kaplicy.
Według legendy świecznik zdobi poroże jelenia, który padł martwy w farze podczas polowania, jakie dawno temu w podolsztyńskich lasach zorganizował zamkowy burgrabia. Niegdyś miasto otaczała nieprzebyta puszcza, w której aż roiło się od wszelakiego zwierza. Podczas jednego z polowań myśliwy zranił pięknego jelenia, który oszalały z bólu popędził w kierunku grodu. Przez most na Łynie dostał się do miasta i resztkami sił wpadł do otwartego kościoła Świętego Jakuba. Padł na posadzkę i tu oddał ducha. Na pamiątkę tego niecodziennego wydarzenia postanowiono, w miejscu gdzie jeleń padł, powiesić świecznik w kształcie głowy zwierzęcia i przyozdobić go porożem nieszczęśnika. Warmińskie legendy Olsztyna przenoszą nas w świat tajemniczych opowieści, które od wieków kształtują historię tego miasta.
Legenda o rzece Łynie
Ruszamy dalej, do Parku Podzamcze, by tam zobaczyć rzeźbę Łyny. Olsztyn położony jest nad rzeką Łyną. Niemiecka nazwa miasta Allenstein oznacza w wolnym tłumaczeniu „gród na Łyną”. Prusowie nazywali rzekę Alna, co po polsku znaczy „łania”, czyli samica jelenia. Wśród ludów zamieszkujących ziemie dzisiejszego województwa warmińsko-mazurskiego w czasach przedchrześcijańskich popularne było nadawanie nazw odzwierzęcych różnego rodzaju ciekom.
W Parku Podzamcze, w dawnej fosie zamkowej, stoi rzeźba Łyny z 1957 roku autorstwa Ryszarda Wachowskiego przedstawiająca kobietę-syrenę. Ryszard Wachowski studiował na Wydziale Rzeźby w Akademii Sztuk Plastycznych w Krakowie pod kierunkiem Xawerego Dunikowskiego. W 1955 roku zamieszkał w Olsztynie. Tworzył monumentalne pomniki, rzeźby, mozaiki i płaskorzeźby. Swoje prace pokazywał na wielu wystawach krajowych i zagranicznych.
W Olsztynie zobaczymy także betonową płaskorzeźbę syreny z rybą w dłoniach, trzymaną nad głową, autorstwa Ryszarda Wachowskiego. Znajduje się ona na narożnej kamienicy przy rynku na Starym Mieście, od strony ul. Prostej.
Rzeka Łyna doczekała się kilku wersji legend wyjaśniających jej powstanie i tłumaczących, skąd wzięła się jej nazwa.
Łyna legenda
Według Marii Zientary-Malewskiej rzeka wzięła swoją nazwę od Ałny, żony dzielnego wodza Prusów – Dobrzyna. Żyli razem ze swoją córeczką Lalką w grodzie, w miejscu którego dziś znajduje się wieś Łyna (okolice Nidzicy). Dobrzyn był kochany przez swój lud. Słynął z męstwa oraz sprawiedliwych i miłosiernych rządów. Kilka razy w roku wódz organizował słynne polowania, na które zjeżdżali rycerze z bliższej i dalszej okolicy. W łowach towarzyszyła mu Ałna, która jechała w pięknych białych szatach na białym jak śnieg koniu. Na jej złotych włosach sięgających niczym płaszcz aż do stóp błyszczała opaska wysadzana bursztynami. Nieszczęśliwy los chciał, że pewnego razu Ałnę dostrzegł Dietrich, syn miejscowej czarownicy i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Był to człek zły i niegodziwy – napadał na kupców, ograbiał ich, a nawet zabijał. Gdy matka spostrzegła, że jej syn zakochał się w Ałnie, postanowiła zgładzić Dobrzyna, a następnie ożenić Ałnę z Dietrichem. Podczas jednego z polowań ugodziła Dobrzyna zatrutą strzałą. Zdołał on dotrzeć do bram grodu, lecz zeskoczywszy z konia padł martwy w objęcia żony. Smutek Ałny był niewyobrażalny. Codziennie przesiadywała w miejscu, gdzie jej męża dosięgła strzała i rzewnie płakała. Tak długo wylewała swoje łzy, że wkrótce cała się we łzach rozpłynęła. Z jej kryształowych łez powstała strużka, która powoli spływała coraz dalej w dół. Tak powstała rzeka, którą początkowo nazwano Ałną, a w końcu Łyną. Olsztyn w legendach i tradycji ludowej to miasto pełne magicznych opowieści, które odzwierciedlają bogatą kulturę regionu.
Irena Kwinto z kolei snuje opowieść, że Łyna wzięła swoją nazwę od imienia córki Króla Tysiąca Jezior. Kiedy pewnego dnia sierota Jasiek wypłynął ze swym stryjem Mateuszem na połów ryb, w ich sieciach znalazł się Król Tysiąca Jezior. Za uwolnienie obiecał swoją najmłodszą córkę Łynę oddać za żonę Jaśkowi. Kiedy młodzi spotkali się o zmroku nad brzegiem jeziora, zakochali się w sobie ze wzajemnością. Łyna zdecydowała się opuścić Królestwo swego ojca. Gdyby postanowiła z jakichkolwiek względów jednak do niego wrócić, czekała ją kara. Prawo wód nie zezwalało na taki krok. Jasiek i Łyna żyli szczęśliwie do czasu aż Jaśka przygniotło drzewo, które rąbał w lesie. Był bliski śmierci. Istniał pewien sposób, by go uratować. Na dnie jeziora rósł życiodajny krzew, którego wystarczyło dotknąć, wymówić odpowiednie zaklęcie, a wtedy wracał życie i zdrowie. Łyna zdecydowała się złamać prawo i wrócić do jeziora. Udało jej się dotrzeć do krzewu, dotknąć go i wypowiedzieć zaklęcie. Kwiat zamienił się w pęk i dziewczyna wiedziała, że Jaśko został ocalony. Ze wzruszenia zapłakała, a jej łzy odbiły się głośno od dna i doniosły Królowi Jeziora, że jego córka postanowiła wrócić do królestwa ojca. Czekała ją za to kara. Zdarzyła ledwo uściskać Jaśka, który zdrowy czekał już na brzegu. Ojciec zamienił ją w srebrzystą rzekę, a Jaśka, co by uwolnić go od tęsknoty za ukochaną, w stojącą na brzegu wierzbę, która gałązkami szepcze najczulsze słowa miłości.
Według Tadeusza Orackiego źródła Łyny powstały z łez Dobrzyny, żony pruskiego wodza Ałna. Pewnego razu podczas polowania Ałna został ugodzony przez wiedźmę zatrutą strzałą. Znaleziony pod świerkiem konający wódz został zawieziony do domu, gdzie wkrótce zmarł. Jego żona tak rozpaczała, że z jej łez powstało źródełko, z którego swój początek wzięła rzeka Ałna, którą potem zaczęto nazywać Łyną.
Co ciekawego można zobaczyć w lesie miejskim w Olsztynie?
Szlak legendarnych miejsc Olsztyna nie kończy się na Starym Mieście. Idąc dalej dotrzemy do osady Sędyty w Lesie Miejskim. W zakolu Łyny, na jej prawym brzegu, zachowało się pruskie grodzisko otoczone wodą z trzech stron. A w pobliżu odnaleziono ślady po rozleglej osadzie. Badania archeologiczne prowadzone na jej terenie zaowocowały licznymi ciekawymi znaleziskami. Wydobyto tu m.in. arabskie monety wybite w Bagdadzie, którymi chętnie posługiwali się wikingowie.
Archeolodzy stwierdzili, że funkcjonowała tu osada oraz grodzisko, w którym można było się bronić w przypadku ataku. Podczas wykopalisk znaleziono ślady obecności ludzkiej m.in. z VI-IV wieku p.n.e., jak i z X-XII wieku n.e. Odkopano także pozostałości wczesnośredniowiecznego pieca, żarna i srebrne arabskie monety, które rozprzestrzeniły się po świecie dzięki wikingom, a także ślady chałupy w stylu wikińskim. Poza tym badacze znaleźli paciorki i ozdoby z brązu.
Sędyty w XIV wieku zostały wchłonięte przez cywilizację chrześcijańską jako wieś miejska powoływanego właśnie do życia nowego miasta – Olsztyna. Wieś wymarła podczas epidemii dżumy, która pustoszyła ziemie pruskie na początku XVIII wieku (1708-1710). Wkrótce niewielu już o niej pamiętało – w tradycji ludowej przetrwała jednak pamięć o zaklętym zamku położonym gdzieś niedaleko ujścia Wadąga do Łyny.
Według legendy wzniesienie w lesie miejskim w zakolu rzeki Łyny nazywane było Górą Sandyty lub Schlossbergiem. Podobno niegdyś połączone było podziemnym tunelem z olsztyńskim zamkiem. W niepamiętnych czasach na górze tej stał zamek, w którym mieszkał możny rycerz. Nie dawał on spokoju swojej służącej, pięknej i pobożnej dziewczynie. Ta nie mogąc znieść jego zalotów, w końcu rzuciła się z góry w nurt rzeki. Jej ciało znaleziono dopiero koło Barkwedy, a pochowano na cmentarzu w Brąswałdzie. Po tym zdarzeniu w zamek na górze zaczęły bić pioruny, aż nie zostało po nim śladu. W miejscu, gdzie skończyła życie pobożna dziewczyna, co jakiś czas pokazywała się postać młodej kobiety. Wkrótce w miejscu, gdzie Wadąg wpada do Łyny zbudowano tamę. Woda się podniosła i zalała górę Sandyty ze wszystkich stron. Przestał też pokazywać się duch dziewczyny.
W innej wersji legendy w zamku mieszkał bogaty i dobry pan. Towarzyszyła mu żona Warmia. Dwóch sąsiadów z zawiści postanowiło zgładzić Warmię, matkę dwunastu synów. Wojska rozłożyły się pod zamkiem i planowały szturm w noc świętojańską. Samotne dziecko, które szło do Warmii po pomoc dla swej chorej matki, zerwało po drodze do zamku przecudny, jaśniejący barwami tęczy kwiat. Okazało się, że jest to kwiat szczęścia, który pozwolił mu niepostrzeżenie wejść do zamku. Dziecko przekazało kwiat szczęścia Warmii, a samo wróciło z lekarstwami do matki. Warmia natomiast postanowiła zakląć swój zamek. Podniosła wysoko kwiat aż zamek wraz ze wszystkimi mieszkańcami i całą załogą wojskową zaczął zapadać się pod ziemię. Podobno pewnego dnia ma się przebudzić. Tylko Warmia co jakiś czas wychodziła spod ziemi i błąkała się nad Łyną. Ludzie omijali miejsce, gdzie stał zaklęty zamek. Szczególnie w noc świętojańską słychać tu było chrzęst broni i niepokojące nawoływania.
Przechodząc na drugę stronę rzeki za elektrownią Łyna i wędrując ulicą Leśną, dotrzemy do położonego w głębi lasu Jeziora Podkówka. Przy okazji tego akwenu warto wspomnieć topnika. Wierzenie o topniku jest jednym z bardziej popularnych wierzeń ludowych na Warmii i Mazurach. Topnik żyje bowiem w jeziorach, a tych w regionie nie brakuje.
Olsztyńskie jeziora
Jezioro Podkówka (zwane też Kopytkiem i Siginkiem) wzięło nazwę od swojego charakterystycznego kształtu. Jego powierzchnia wynosi około 6 ha. Jest to zamknięty, płytki zbiornik o maksymalnej głębokości 6 m. Brzegi tego jeziora są trudno dostępne, więc nie można go zaliczyć do akwenów kąpielowych. Sporo tu za to wędkarzy, którzy łowią w Podkówce szczupaki, leszcze, płocie czy karasie.
Zgodnie z wierzeniami dawnych mieszkańców regionu topnik jest duchem pokutującym. Powszechnie uważano, że topnik siedzi w każdym jeziorze i co jakiś czas musi kogoś utopić. Kto jest mu przeznaczony, ten raczej się nie wywinie. Topnik jest mokry, ubabrany błotem, często nagi. Według innych relacji ma postać chłopca w wieku 3-6 lat, nosi czerwoną czapeczkę, a czasem też kubraczek przepasany sznurem. Widziano go także jako chłopca małego, chudego, o nieproporcjonalnie długich rękach i palcach, z włosami zlepionymi wodą. Niektórzy dostrzegali twarz potwora, inni zupełnie czarne lico. Było i tak, że widziano topnika jako pół-człowieka, pół-rybę, bądź jako szczura wodnego. Przed topnikiem można było się zabezpieczyć robiąc znak krzyża lub nosząc medalik na szyi. W bramy gospodarstw wstawiano słupy w kształcie głowy, które również miały strzec przed topnikiem. Znany XIX-wieczny badacz folkloru Oskar Kolberg zanotował wołanie zniecierpliwionego topnika: „Czas idzie i godzina, a człowieka nie ma”.
Zapraszamy w podróż śladami legend Warmii i Mazur z przewodnikiem. Wycieczka szlakiem legend Olsztyna sprawdzi się nie tylko w przypadku dzieci i młodzieży.