Warmińska wieś | Rogiedle – Samborek – Piotrowo – Wilczkowo (Warmia, przewodnik turystyczny)
W artykule z cyklu „przewodnik po Warmii” ruszamy na wycieczkę pieszą po środkowej Warmii na trasie Rogiedle – Samborek – Piotrowo – Wilczkowo – Rogiedle. Zatoczymy około 15-km pętlę. Do puntu startu czyli do Rogiedli, można dojechać pociągiem. Wieś położona jest na trasie linii kolejowej prowadzącej z Olsztyna do Braniewa.
Zwiedzając Rogiedle, warto spojrzeć na przedwojenną mapę wsi. Najbardziej rzuca się w oczy ilość kościołów. W dawnym Regerteln były dwie świątynie – katolicka i ewangelicka. O ile w XIX wieku kościoły ewangelickie w miastach Warmii nie były już niczym zaskakującym, o tyle świątynie ewangelickie na wsi to już swego rodzaju ciekawostka. Skąd się zatem wzięli ewangelicy w warmińskich katolickich Rogiedlach? Przebyli trudną i krętą drogę, zanim trafili tu w 1816 roku.
W 1795 roku na ziemiach polskich, które Prusy przejęły w wyniku trzeciego rozbioru Rzeczpospolitej, utworzono tzw. Nowe Prusy Wschodnie. Król Prus zachęcał Niemców do osiedlania się na tych terenach, by je jak najszybciej zagospodarować i zgermanizować. Kuszono przyszłych kolonistów intratnymi korzyściami. Na przykład płacono za mile (na osobę), jakie mieli przemierzyć w drodze do nowego życia. Dostali także bezpłatnie określoną ilość gruntów oraz zwolniono ich na kilka lat z podatków. Gwarantowano także wsparcie przy pierwszych uprawach. Spora liczba rodzin, głównie z obszaru Brandenburgii, z terenów rozciągających się na zachód i północ od Berlina, skuszona obietnicami łatwego dorobku i pewnego dobrobytu osiedliła się w okolicy Białegostoku, na linii Tykocin, Knyszyn, Korycin i Suchowola.
Niestety sielanka nie trwała długo. W 1807 roku, po wojnie Francji z Prusami i Rosją, w wyniku traktatu tylżyckiego zawartego między cesarzem Napoleonem Bonaparte a carem Aleksandrem I Prusy musiały oddać departament białostocki pod władanie Rosji.
Nie było to łatwa i przyjemna zmiana dla niemieckich mieszkańców tego okręgu. Rosjanie zobowiązali protestanckich kolonistów do utrzymywania 7-8 żołnierzy w ramach zakwaterowania oraz nałożyli na nich wysoki podatek. Protestanci zaczęli myśleć o powrocie do Prus. Nie było to jednak takie proste. Nie można było zwyczajnie wyjechać. W 1814 roku wybrali spośród siebie dwóch przedstawicieli, którzy udali się do Gąbina, do urzędu rejencji, by u stojącego na jego czele Theodora von Schön, zabiegać o pomoc w powrocie do ojczyzny. Ten wstawił się za nich u króla Prus i w końcu za sprawą samego jego wysokości udało się uzyskać pozwolenie Rosji na opuszczenie przez niedawnych niemieckich przybyszy obwodu białostockiego.
Kiedy sprzedali ruchomy inwentarz i zebrane zboże oraz nieodpłatnie przekazali grunty na rzecz państwa, ruszyli w kolumnie liczącej 50 wozów w kierunku Gołdapi. Koczowali na swoich wozach najpierw w Gołdapi, potem w Gąbinie, a w końcu w Królewcu i okolicy. Ostatecznie ci lepiej uposażeni postanowili wrócić do domu, do Brandenburgii. Reszta szukała jakiegoś doraźnego miejsca zamieszkania, niektórzy wspólnie wydzierżawili ziemię.
W końcu znaleziono dla tułaczy stałe miejsce – folwark Rogiedle. Stał się on własnością państwa po zlikwidowaniu kapituły kolegiackiej w Dobrym Mieście. Uchodźcy przybyli tu wiosną 1816 roku. Rozlosowano pomiędzy gospodarzy wcześniej podzielone działki i tak zaczęła się historia ewangelików w Rogiedlach.
Były takie lata, kiedy w tej warmińskiej wsi mieszkało więcej ewangelików niż katolików. W 1830 roku żyło w Rogiedlach 385 protestantów, a do ewangelickiej szkoły chodziło 114 uczniów. Ewangelicy oprócz szkoły mieli we wsi cmentarz, a wkrótce zbudowali kościół i dom wychowawczy dla dziewcząt. Czy zostały po nich jakieś ślady?
Najbardziej widocznym świadectwem obecności ewangelików w Rogiedlach jest ich dawny cmentarz. Niestety praktycznie wszystkie nagrobki zostały zniszczone, ledwo dostrzegalne są ich smutne pozostałości. Nekropolia przylega do cmentarza katolickiego. Położona jest na wzgórzu w otoczeniu starych dorodnych drzew, pomiędzy którymi wije się bluszcz, charakterystyczna cmentarna roślina.
Po kościele ewangelickim, który został zbudowany w 1900 roku, nie ma już żadnego śladu. Można go zobaczyć jedynie na dawnych widokówkach. Wiemy, że znajdowało się w nim 236 miejsc siedzących. Wystrój wnętrza sponsorowały w większości organizacje żeńskie. Królewieckie Towarzystwo Kobiet im. Gustawa Adolfa wyposażyło tę świątynię w kosztowny, duży żyrandol, natomiast jego ełcki odpowiednik – w narzuty na ołtarz oraz ambonę, które ozdobiono malowanymi motywami roślinnymi. Dzwony stanowiły dar mazurskich górników pracujących w Westfalii.
Niektórzy z obecnych mieszkańców wsi pamiętają ruiny świątyni, które stały jeszcze długi czas po wojnie. Kościół zlokalizowany był niedaleko dzisiejszej szkoły.
Przy skrzyżowaniu z drogą do Samborka stoi budynek dawnego zajazdu, który w latach 30-tych należał do właściciela nazwiskiem Erdmann. Nad dawnym wejściem do gospody od strony drogi widoczne są pozostałości niemieckiego napisu.
Jak na stosunkowo niedużą miejscowość, wiąże się z nią kilka współczesnych kryminalnych bądź niecodziennych historii. Zaczniemy od tych niecodziennych. Warmia przewodnik.
W 1995 roku gazety rozpisywały się o milionerze z Rogiedli. Pewien mężczyzna wraz z żoną i synkiem zamieszkiwał skromny dom na obrzeżach wsi Kalisty. W desperacji wynikającej z trudnej sytuacji ekonomicznej, postanowił zastawić ślubną obrączkę w lombardzie i zainwestować pozyskane pieniądze w zakład w pobliskiej kolekturze totalizatora. Ku swojemu zdziwieniu, trafił szóstkę. Po odbiorze nagrody, zafascynowany sukcesem, zdecydował się wysłać drugi los i ponownie trafił, zdobywając kolejną fortunę. Niecodzienna sprawa i niebywałe szczęście.
Rozpoczął nowy rozdział w swoim życiu, wyjeżdżając na rodzinną wycieczkę. Potem zakupił najnowszy model najnowocześniejszej w tamtym czasie limuzyny, rozpoczął budowę domu w Rogiedlach, a także nabył różne nieruchomości w Olsztynie. Założył także klub disco polo „U Hassana” w Rogiedlach. Jednak dalszy los nie był już tak łaskawy, gdyż w ciągu pięciu lat stracił wszystko. Podobno ów człowiek całą wygraną przepuścił, stawiając kolejne zakłady w kolekturach w ogromnej ilości. Mieszkania i dom musiał sprzedać, a on sam wraz z rodziną przeniósł się do województwa lubelskiego do starego domu po zmarłym ojcu.
Kolejne niecodzienne wydarzenie miało miejsce w Rogiedlach pięć lat później. 1 lipca 2000 roku po godzinie 15.00 stu młodych mężczyzn wsiadło do pociągu relacji Olsztyn-Braniewo. Wyraźnie zaznaczało się ich jednolite czarne ubranie oraz wygolone głowy. Do tego glany i białe szelki. Ich celem był udział w dyskotece „U Hassana” w Rogiedlach. Podczas podróży głośno krzyczeli faszystowskie hasła, unosząc w górę ręce. Po przyjeździe na miejsce czekała na nich kolejna grupa stu młodych ludzi o podobnym wyglądzie. Deklarowali się jako „prawdziwi patrioci” i „miłośnicy twardej praworządności”.
Zaniepokojeni mieszkańcy miejscowości skontaktowali się z policją. Byli przerażeni. Obawiali się o własne życie. Wyglądało to jak najazd obcej armii. Niektórzy zaczęli się barykadować. Atmosferę faszystowskiego pikniku podkręcały występy zespołów muzycznych o nazwach, takich jak Odwet, Honor, Konflikt i Ekspansja. Nabuzowani skinheadzi regularnie wychodzili przed budynek dyskoteki, skandując neofaszystowskie hasła.
Impreza zakończyła się około godziny 22.00 Pomimo obecności jedenastu policjantów, nikt z nich nie podjął interwencji. Neonaziści przejechali do Olsztyna pod eskortą policyjnych radiowozów.
Po kolejnych 5 latach w mediach gruchnęły tytuły „O krok od drugiego Włodowa”. Morderca, odpowiedzialny za dwa zabójstwa i jedną próbę zabicia człowieka, uciekł ze szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim. Całe Rogiedle w panice czekały na niego. Po umieszczeniu go przez sąd w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, nadal groził, że kiedyś stawi czoła kilku osobom ze wsi. Po trzech miesiącach od ucieczki schwytano zabójcę w Olsztynie, w mieszkaniu jego siostry. Rogiedle odetchnęły z ulgą i zakończyły przygotowania do starcia z mordercą.
Inne zabójstwo wydarzyło się znacznie wcześniej, w 1946 roku. Na katolickim cmentarzu w Rogiedlach można odnaleźć grób Pawła Rasina.
Paweł Rasin urodził się w 1899 roku. Był rolnikiem we wsi Bzowiec, położonej dwa kilometry od Rogiedli. Po II wojnie światowej pełnił funkcję przewodniczącego Gminnej Rady Narodowej. Był także prezesem zarządu Powiatowego Stronnictwa Ludowego w Lidzbarku Warmińskim. Został zamordowany w kampanii wyborczej do sejmu PRL, które miały się odbyć w styczniu 1947 roku i które, i jak wiemy z historii, zostały przez władze komunistyczne sfałszowane.
Paweł Rasin był zaangażowany w przygotowanie i przeprowadzenie tych pozornych wyborów – sprawował funkcję zastępcy przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej w gminie Gietrzwałd. Niewątpliwie należał do aktywistów władzy komunistycznej. Rasin został uprowadzony z domu w nocy z 23 na 24 grudnia 1946 roku przez grupę „Tygrysa”, żołnierzy podziemia antykomunistycznego, dowodzoną przez Henryka Mieczkowskiego vel Kulawiaka. Paweł Rasina rozstrzelano. Zwłoki znaleziono 5.01.1947 roku. Pochowano o na cmentarzu w Rogiedlach.
Grupa Tygrysa przyjechała z Podlasia na Warmię i Mazury na początku grudnia 1946 roku. Dotarli pociągiem do Szczytna. Następnie pieszo, poruszając się głównie nocą, dostali się w rejon Dobrego Miasta, Ornety i Lidzbarka Warmińskiego. 16 grudnia grupa Tygrysa rozbroiła posterunek milicji obywatelskiej i grupę wojska w Lubominie. 23 grudnia w Łaniewie dokonano rekwizycji w miejscowej spółdzielni. Zatrzymano także samochód z dwoma funkcjonariuszami UBP z Lidzbarka Warmińskiego. Jednego z nich – Edwarda Walczaka – rozstrzelano. Drugi Tadeusz Lewandowski, który obiecał poprawę, został wcielony do grupy pod pseudonim „Wyzwoleniec”. Jednak uciekł po tygodniu. „Tygrys” skorzystał ze zdobycznego samochodu, a zapewne także z zeznań rozbrojonych funkcjonariuszy i udał się do Bzowca po Pawła Rasina. Ciąg dalszy już znamy. Grób Pawła Rasina w Rogiedlach jest świadectwem tego, co działo się w Polsce w latach 40-tych XX wieku.
Kontynuujemy nasz spacer po Rogiedlach – wsi założonej już w XIII wieku. Najcenniejszym zabytkiem miejscowości jest tutejszy kościół katolicki. Postawiono go w XIV stuleciu. Na przestrzeni wieków świątynia była rozbudowywana. Największe prace miały miejsce w połowie drugiej dekady XX wieku, kiedy to dobudowano drugą nawę.
W architekturze kościoła świetnie widać kolejne nawarstwienia i rozbudowy. Najstarszą średniowieczną część bryły rozpoznamy po niedokładnie ociosanych dużych kamieniach tkwiących w gotyckiej cegle. W przyporze muru niedaleko wieży tkwi duża kamienna kula, będąca prawdopodobnie pamiątką po wojnach polsko-krzyżackich. Tuż obok w ścianie widać wbudowane kamienie młyńskie.
Młyny stanowiły istotną część życia każdej społeczności. W końcu to w młynach mielono zboże na mąkę, z której wypiekano chleb. Z szacunku do chleba zużytych kamieni młyńskich nie wyrzucano tak po prostu. Zdarzało się, że wbudowywano je w mury świątyń, gdzie przecież dochodziło do przeistoczenia ciała Chrystusa w mistyczny chleb. Chleb zatem łączył młyny i kościoły w symboliczny sposób. Na elewacji kościoła uwagę zwraca także kamienny zegar słoneczny z datą 1762.
Podstawa wieży kościoła w Rogiedlach pochodzi z okresu gotyku, a jej nadbudowa z 1850 roku. Po przeciwnej stronie skrzydła gotyckiego można podziwiać piękny średniowieczny szczyt schodkowy ze sterczynami.
Na zewnątrz świątyni uwagę zwraca także kilka zachowanych nagrobków dawnego przykościelnego cmentarza. Na jednym z nich widać długi rymowany, zapisany po niemiecku wiersz. Da się go odczytać. Na początku chciałam się podzielić z wami tłumaczeniem dosłownym, ale nie oddaje ono melodyki i artyzmu oryginału. Zachęcam do zabawy w poetki i poetów i do próby samodzielnego przetłumaczenia go na język polski.
We wnętrzu świątyni uwagę zwraca malowany strop. Pośród malowideł o charakterze roślinnym można dostrzec m.in. przedstawienie pelikana karmiącego młode własną krwią. Scena ta symbolizuje najwyższe poświęcenie, a w kontekście sakralnym jest znakiem ofiary Jezusa lub też w dosłownym znaczeniu znakiem eucharystycznym symbolizującym krew Chrystusa. W nowszej części kościoła strop oddzielony jest podłużnym pasem wspartym na dwóch kolumnach z kapitelami stylizowanymi na jońskie.
W wystroju wnętrza dominuje styl barokowy. Znajduje się tu ołtarz główny z 1680 roku z obrazem Ukrzyżowania (z drugiej połowy XIX wieku). Uwagę zwracają kręcone kolumny i ozdobne uszaki, tak właściwe dla baroku. Po bokach obrazu umieszczono rzeźby św. Piotra i Pawła, a w zwieńczeniu św. Małgorzatę, w towarzystwie św. Jana Chrzciciela oraz św. Antoniego.
Święta Małgorzata Antiocheńska to patronka tego kościoła. Zaliczana jest do tzw. 14 świętych wspomożycieli oraz wraz z Katarzyną, Barbarą i Dorotą tworzy grupę, bardzo popularnych w okresie średniowiecza, tzw. czterech świętych dziewic.
Zgodnie z legendą, św. Małgorzata miała być córką pogańskiego kapłana. Jej opiekunka, po śmierci matki, nawróciła Małgorzatę na chrześcijaństwo. W okresie prześladowań chrześcijan za czasów cesarza Dioklecjana, rzymski namiestnik zakochał się w dziewczynie, jednak ona odmówiła mu ślubu, mówiąc, że jej serce należy do Chrystusa. Z tego powodu została uwięziona, torturowana, a ostatecznie stracona poprzez ścięcie, co miało miejsce około roku 304 roku.
W ikonografii Św. Małgorzata przedstawiana ze smokiem u stop, godząca w jego paszczę wydłużonym krzyżem. Legenda głosi, że w czasie uwięzienia ukazał się jej szatan w postaci straszliwego smoka. Małgorzata miała jednak przepędzić go za pomocą znaku krzyża. W takiej postaci widzimy Małgorzatę również w ołtarzu w kościele w Rogiedlach.
Dwa ołtarze boczne świątyni powstały około 1730 roku, natomiast ambona w roku 1654.
Przy dużej modernistycznej plebanii, w jej ogrodzie, stoi nietypowa kapliczka, nie mająca analogii nigdzie indziej na Warmii. Zbudowano ją w 1920 roku. Ma kształt słupa o zaokrąglonych narożach, w połowie wysokości połączonego z rombem o schodkowych krawędziach. W przeszklonej niszy stoi figura Matki Bożej z Dzieciątkiem przedstawionym jako Jezus Miłosierny. Na piersi dziecka widać charakterystyczne gorejące serce, opasane cierniową koroną. Urocze wyrazy twarzy Madonny i Dzieciątka są znakiem ręki ludowego artysty.
Przy drodze do Samborka na wzgórzu po prawej stronie stał kiedyś wiatrak – młyn napędzany siłą wiatru. Dziś nie ma już po nim śladu, odnajdziemy go na przedwojennych mapach Rogiedli.
Droga do Samborka wiedzie pośród pól. Przy dobrej pogodzie i przejrzystości powietrza widać z niej dwa najwyższe szczyty Wzniesień Górowskich – Zamkową i Tajemniczą Górę.
W Samborku zobaczymy kilka krzyży przydrożnych – również właściwych dla Warmii podobnie jak kapliczki. Większość nich wykuta została z żelaza przez miejscowych kowali na zlecenie tutejszych gospodarzy. Osadzano je zazwyczaj w granitowych dużych kamieniach. Na jednym z krzyży przy ruinach zabudowań wsi zachowały się urocze detale zdobnicze – główki aniołków, które wieńczyły ramiona krzyża.
Przy skrzyżowaniu z drogą prowadzącą do Piotrowa, zbaczamy na chwilę z naszej trasy i wchodzimy do centrum wsi Samborek. Mijamy kapliczkę z czerwonej cegły licowej z 1870 roku z figurą Chrystusa Miłosiernego. Kilka kroków dalej po prawej stronie drogi stoi prawdopodobnie jedna z najstarszych kapliczek na Warmii. Robi wrażenie – jest olbrzymia i zwalista. Zwieńczona jest wysokim prętem z kulą i chorągiewką, na której z trudem można odczytać datę 1608. Bryła kapliczki jest typowa dla XVIII wieku, możliwe więc, że chorągiewka została umieszczona na niej wtórnie. Problem ten dotyczy wszystkich najstarszych kapliczek warmińskich. Gdybyśmy jednak trzymali się dat na chorągiewkach, to najstarsza kapliczka na Warmii stoi w Dobrągu – datowana jest na rok 1602. Na drugim miejscu jest kapliczka z Barczewa – rok 1607. A na trzecim miejscu podium pod względem starszeństwa jest kapliczka, którą odwiedzamy w Samborku (rok 1608).
W Piotrowie stoi kilka krzyży i 8 kapliczek. Pochodzą z XIX i I połowy XX wieku. Każda z nich ma inną formę architektoniczną. Szczególnie urocze są firaneczki, które wiszą nad niszami niektórych z nich. We wsi zobaczymy sporo zrujnowanych zabudowań. Jest też budynek dawnej szkoły. Fragmentami drogę pokrywa stary bruk.
Malowniczą drogą wznoszącą się i opadającą wśród pól wędrujemy do Wilczkowa. Napotkamy na niej samotny drewniany krzyż. Prawdopodobnie najstarszy na naszej dzisiejszej trasie. Niegdyś wysokie krzyże zdobiły warmiński horyzont. Ten, który mijamy nosi ślady zdobienia ramion.
Piękną drogą pośród pól zawędrowaliśmy do Wilczkowa, przedwojennego Wolfsdorfu. We wsi warto zobaczyć zbudowany w XVIII wieku kościół pod wezwaniem Św. Jana Chrzciciela. Świątynię w 1789 roku konsekrował biskup Ignacy Krasicki. W trzeciej dekadzie XX wieku dobudowano nowe prezbiterium i zakrystię. Starą zakrystię przekształcono wtedy w kaplicę chrzcielną. Wnętrze nawy przykryto płaskim stropem, a prezbiterium sklepieniem kasetonowym.
W kościele tym proboszczem w latach 1903-1915 był dr Robert Bilitewski, działający na rzecz polskojęzycznym Warmiaków społecznik i aktywista, autor pieśni „Jeszcze Warmia nie zgięła”, śpiewanej na wiecach organizowanych przez polską stronę w okresie przed plebiscytem 1920 roku. Po I wojnie światowej mieszkańcy Prus w głosowaniu mieli rozstrzygnąć o przynależności określonych powiatów do Polski lub do Niemiec.
Bilewski pochodził z Warmii, ze wsi Patryki. Ukończył gimnazjum w Olsztynku, a następnie rozpoczął studia teologiczne i filozoficzne w Braniewie, które kontynuował potem w Kolegium Polskim w Rzymie. W 1886 roku uzyskał tytuł doktora filozofii. Jako wikariusz pracował m.in. w Barczewie i Gryźlinach. Angażował się w życie społeczne i gospodarcze parafii. Zachęcał chłopów do organizowania się różnorakie towarzystwa, młodych przekonywał do nauki, wypożyczał książki ze swojej biblioteki.
Bilitewski trafił do Wilczkowa niejako na wygnanie. Wilczkowo było wsią zamieszkałą przez niemieckojęzycznych Warmiaków, więc ksiądz doktor nie miał tu za wiele do roboty. Przeniesiony został do Wolfsdorfu z Gryźlin – parafii położonej na południu Warmii, gdzie przeważała ludność polskojęzyczna. Można powiedzieć, że była to zmiana dyscyplinarna. Za prowadzenie lekcji religii i nabożeństw po polsku w Gryźlinach władze rejencji wymusiły na biskupie warmińskim przeniesienie Bilitewskiego na zupełnie inny grunt, gdzie nie mógł realizować swojej misji.
Mimo to dalej działał w południowej Warmii. Wspierał Polaków w dążeniach do założenia Banku Ludowego w Olsztynie i to właśnie jego wybrano pierwszym przewodniczącym Rady Nadzorczej tej instytucji. Powołano go do Warmińskiego Komitetu Plebiscytowego. Po przegranym przez stronę polską plebiscycie 1920 roku został członkiem Związku Polaków w Prusach Wschodnich, a następnie IV Dzielnicy Związku Polaków w Niemczech. Był także prezesem Rady Nadzorczej powołanej w 1923 roku w Olsztynie Rolniczo-Handlowej Spółdzielni „Rolnik”. Ostatnie lata życia spędził w Klebarku Wielkim, gdzie zmarł i został pochowany. Jego imię nosi obecnie jedna z ulic Olsztyna.
W Wilczkowie warto rozejrzeć się także po dawnym przykościelnym cmentarzu, który kryje w sobie wiele artystycznej symboliki. Na jednym z nagrobków zobaczymy piękną płaskorzeźbę wykonaną w piaskowcu. Przedstawia ona Maryję z lilią w dłoni – kwiatem-symbolem czystości i dziewictwa. Na drugim ręku Matka Boża trzyma Dzieciątko. Mały Jezus w lewej dłoni dzierży królewskie jabłko, a prawą wyciąga w geście błogosławieństwa. Jedną stopą depcze czaszkę – symbol śmierci. Występuje tu jako Król Wszechświata i jego Zbawiciel.
Na innym nagrobku zobaczymy umęczoną twarz Chrystusa z koroną cierniową na głowie z napisem Ecce Homo – Oto Człowiek. Słowa te wypowiedział Piłat, prezentując ludowi żydowskiemu cierpiącego Jezusa.
Na kolejnym widać Archanioła Gabriela z trąbą w dłoni. Według Pisma Świętego ma on dźwiękiem tego instrumentu obwieścić ponowne przyjęcie Chrystusa. W drugiej ręce trzyma gałązkę palmy – znak pokoju, radości, ale też męczeństwa. Gabriel jest aniołem zwiastowania, zmartwychwstania, ale i śmierci. Od niedawna Archanioł Gabriel jest patronem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a jego podobiznę umieszczono na sztandarze tej formacji.
Na innej tablicy nagrobnej zobaczymy płaskorzeźbę przedstawiającą Chrystusa w otoczeniu dzieci – chłopców i dziewczynek. Podpisano ją w języku niemieckim – „Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie”. Jest to nawiązanie do słów Ewangelii wg Św. Marka, gdzie napisano, że „Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”.
Nagrobki na dawnym przykościelnym cmentarzu w symboliczny i artystyczny sposób nawiązują do śmierci i zmartwychwstania, do życia doczesnego i wiecznego. Stanowią swego rodzaju cmentarną galerię.
Kiedy oglądamy stare zdjęcia i widokówki z Wilczkowa widać na nich mleczarnię, sklep czy gasthaus czyli zajazd. Budynek tego ostatniego łatwo rozpoznać. Stoi do dziś w centrum wsi, niedaleko kościoła.
W Wilczkowie działa lokalna wytwórnia i rozlewnia wód i napojów „Dar Warmii”. Charakterystyczne landrynkowe oranżady są swego rodzaju produktem regionalnym, a tradycja działalności firmy sięga 1905 roku.
W okresie od wiosny do połowy sierpnia Wilczkowo rozbrzmiewa bocianim klekotem. Zatrzymuje się tu bardzo dużo tych ptaków. Mają swoje gniazdo nawet na kościele.
Warto pospacerować uliczkami Wilczkowa i jego kolonii, by zobaczyć 10 kapliczek i sporo dużych przedwojennych warmińskich domów. Ten spacer zostawiam już jednak Wam. My natomiast wracamy do Rogiedli kolejną malowniczą, wijącą się wśród pól drogą.
W artykule z cyklu „Warmia przewodnik” wędrowaliśmy na trasie Rogiedle-Samborek-Piotrowo-Wilczkowo-Rogiedle. Dajcie proszę znać, jak spodobała Wam się ta propozycja zwiedzania.
Magda Malinowska, przewodnik po Olsztynie, Warmii i Mazurach
Rogiedle nie był PGR tylko klub Hades był po warsztatach szkoły zawodowej WZDZ
Dziękuję za informacje.